Grzegorz Hyży

i

Autor: materiały ESKA.pl, materiał prasowy

tylko u nas

Nikt nie wierzył w ten utwór. Stał się jednym z największych hitów Grzegorza Hyżego!

2024-10-24 14:56

Grzegorz Hyży powraca z nowym, pierwszym od siedmiu lat albumem "Epilog", który podsumowuje to wszystko, co działo się u niego przez ten czas. Na krążku znajdziemy zarówno nowe kompozycje, jak i doskonale znane hity. Aż trudno uwierzyć, że o jeden z nich artysta musiał szczególnie mocno walczyć. Nikt bowiem nie widział w nim potencjału!

Nowa płyta Grzegorza Hyżego zatytułowana "Epilog" ukaże się na rynku już w najbliższy piątek, 25 października. Zarówno dla fanów piosenkarza, jak i jego samego, będzie to wyjątkowy dzień. Krążek jest bowiem pierwszym od wydanego w 2017 roku longplaya "Momenty". Między dwiema płytami w repertuarze artysty minęło zatem siedem lat! Jaki to był dla niego czas?

Z jednej strony dla wielu moich fanów każda premiera jest jakimś nowym otwarciem, a dla mnie wyjątkowo premiera tego albumu jest zamknięciem i domknięciem pewnego etapu, pewnej ery w moim życiu. Siedem lat tworzenia tego albumu - sporo wzlotów, upadków, pauz, przerw, ale udało się domknąć ten materiał i wydać go właśnie w taki sposób, w jaki o tej płycie myślałem przez te lata. Myślę, że jest to piękne podsumowanie mojej twórczości muzycznej - wyznał w rozmowie z ESKA.pl.

Na płycie znajdą się doskonale znane słuchaczom hity, takie jak "Król nocy", "Sztos" czy "Kochanie, to ja!". Mało kto wie, że ten ostatni utwór, mimo że jest jednym z największych przebojów w repertuarze Grzegorza, miał nie być singlem. Nikt nie widział w nim potencjału!

Wywiad z Grzegorzem Hyżym

Hyży o swoim hicie. Nikt nie wierzył!

Piosenka "Kochanie, to ja!" ukazała się w 2022 roku i do dzisiaj wygenerowała ponad 10 milionów odtworzeń w serwisie cyfrowym Spotify, plasując się w TOP3 najchętniej słuchanych kawałków wokalisty. Tylko u nas Grzegorz Hyży opowiedział o walce, jaką musiał stoczyć, by wydać ten utwór jako singiel. 

Z utworem "Kochanie, to ja!" jest sporo historii. To taki utwór, który w ogóle nie miał zostać singlem, nikt go nie chciał. Były wizyty, były badania w radiach i ten numer był odrzucany. Dopiero po którejś próbie stwierdziłem, że nie poddam się, że wierzę tak bardzo w ten utwór, w jego melodyjność i hitowość, że będę próbował tak długo, aż się uda. Okazało się, że ludzie, którzy skreślali go z listy moich potencjalnych hitów, stwierdzili później: "No, kurczę, sorry, rzeczywiście odpaliło". Nikt się nie spodziewał. Miałem ten instynkt, takie przeczucie i poczucie, że warto jeszcze powalczyć o ten utwór - wyjaśnił.

Dobrze się stało!