Legendarny reżyser i twórca musicalu "Metro" wspominał w wywiadzie, że szukał nastolatki, która wcieli się w Julię w spektaklu "Romeo i Julia". Poszukiwał dziewczyny dokłądnie takiej, jaką opisał Szekspir, czyli 13-14-latkę. Marina spełniała większość wymagań: świetnie wyglądała, śpiewała jak anioł i miała ogromny potencjał. Jednak na przesłuchaniu trafiła na scenę, która okazała się dla niej nie do przejścia.
Powiedziałem: "A teraz się rozpłacz". A ona na to: "Jak to?". Odpowiedziałem: "No, normalnie, chcę zobaczyć, jak płaczesz". Na co Marina: "Ale ja nie umiem – relacjonował Józefowicz w podcaście "WojewódzkiKędzierski".
Mimo rozmów o emocjach i próby wywołania łez, nic z tego nie wyszło. Marina siedziała na środku sali, wszyscy czekali, ale łezka nie poleciała. I to właśnie zaważyło na decyzji reżysera.
Zobacz też: Majątek Szczęsnego i Mariny. Lista ich nieruchomości robi wrażenie
Marina - Janusz Józefowicz
Józefowicz podkreślił, że Marina już wtedy była wokalnie znakomita i prezentowała się świetnie. Jednak aktorstwo to nie tylko śpiew i wygląd. W tym zawodzie trzeba potrafić oddać emocje, otworzyć się na widza. A tego, zdaniem reżysera, młoda artystka nie była jeszcze gotowa zrobić.
Była świetna wokalnie, wyglądała rewelacyjnie, ale nie potrafiła się aż tak otworzyć przed ludźmi – podsumował reżyser.
Marina poszła inną drogą. Wkrótce potem zaczęła robić karierę muzyczną, pojawiła się w serialu "39 i pół", a potem wydała debiutancki album. Dziś jest nie tylko artystką, ale też żoną Wojciecha Szczęsnego i mamą dwójki dzieci.
Patrząc na to, jak potoczyło się jej życie, raczej nikt nie ma wątpliwości, że wyszło jej to na dobre.