Spis treści
- Marcin Prokop w siedzibie ChatGPT. Zabezpieczenia lepsze niż na lotnisku
- Marcin Prokop mówi o tym, jak się dostać do biura OpenAI
Marcin Prokop w siedzibie ChatGPT. Zabezpieczenia lepsze niż na lotnisku
Słynny prezenter był ostatnio gościem podscastu Przemka Górczyka, który można obejrzeć w całości w serwisie YouTube. W trakcie długiej, bo aż dwugodzinnej rozmowy, dziennikarz poruszał wiele ciekawych wątków, a jednym z nich były kulisy jego odwiedzin w firmie twórców ChatGPT. Przypomnijmy, że dostał wtedy możliwość przeprowadzenia rozmowy z jednym z Polaków, Kubą Pachockim, który jest współtwórcą tego innowacyjnego narzędzia sztucznej inteligencji.
Marcin Prokop zdradził, jak wygląda wejście do siedziby OpenAI. Okazuje się, że z pozoru jest to niczym niewyróżniający się budynek i raczej wielu mijających ten obiekt nie pomyśli nawet, że to tutaj mogą powstawać najnowocześniejsze technologie.
Siedziba OpenAI jest z zewnątrz bardzo mało efektowna. To jest budynek na skrzyżowaniu ulic San Francisco, który z zewnątrz wygląda zupełnie przeciętnie. Nie ma żadnych oznaczeń. Żadnego logotypu wiszącego dumnie na ścianie. Nie widać, aby tak cokolwiek intersującego się działo. Myślę, że to jest celowe działanie." - wspomina Prokop
W środku firmy jest już nieco inaczej, a szczególnie mogą zaskakiwać zabezpieczenia. Aby dostać się do obiektu, to wcześniej trzeba przejść przez kontrolę, a nawet kilka, i trzymać się jasno wyznaczonych procedur. Taka osoba jest sprawdzana przez ochroniarza, a nawet sztuczną inteligencję. W celu wejścia do OpenAI należy również zeskanować tęczówkę oka, która jest porównywana ze wcześniej dostarczonym zdjęciem. Trzeba przyznać, że zabezpieczenia wyglądają prawie jak z filmów akcji z Tomem Cruisem!
Proszono nas, żebyśmy tego budynku nie filmowali, żeby utrudnić jego identyfikację. [...] Procedura wejścia do budynku przypomina dobrze strzeżone lotnisko połączone z dobrze strzeżonym więzieniem. Żeby dostać się do środka musisz przejść przez trzy, cztery śluzy, w których każda w inny sposób cię identyfikuje. Jest tam inteligencja białkowa, czyli ochroniarz, ale jest też inteligencja sztuczna, czyli specjalne skanery, które twoje tęczówki skanują, po to, żeby porównać to z obrazem, który wcześniej im wysłałeś." - powiedział
Marcin Prokop mówi o tym, jak się dostać do biura OpenAI
Można pomyśleć, że dostanie się do wnętrza technologicznej jaskini OpenAI, może być niezwykle trudnym zadaniem, chociaż wszystko zależy od tego, czego dokładnie oczekujemy i co zamierzamy zrobić z pozyskanymi tam informacjami. Procedura zdaje się być naturalna, bo wystarczy napisać prośbę o akredytację i odpowiedzieć na szereg różnych pytań. Oczywiście to nie jest tak, że każdy dostanie pozwolenie, ale próbować zawsze warto.
W przypadku Marcina Prokopa szczęśliwie się złożyło, że jeden z inżynierów firmy jest fanem klocków Lego i kojarzył go jako prowadzącego program "Lego Masters". To na pewno był jeden z elementów, który później przełożył się na szybkie zdobycie wejściówki. Ostatecznie dziennikarz i tak musiał przejść przez wcześniej rozpisane procedury i wytłumaczyć, jaki właściwie cel ma jego wizyta. OpenAI nie ma aż tak dobrego PR, jak mogłoby się wydawać, więc finalnie zgodzili się na zrealizowanie materiału i wykorzystanie go w programie "Niezwykłe Stany Prokopa". W końcu intencje Prokopa były dobre, a sam format, tak zapewne stwierdzili, w żaden sposób nie wpłynie negatywnie na ich reputację.
Aż tak trudne to nie było, szczerze mówiąc. Napisałem do Kuby Pachockiego, inżyniera pracującego dla OpenAI. Zapytałem się, czy byłby w stanie rodaków ugościć u siebie w firmie i pokazać gdzie pracuje i co robi. Zupełnie fartownie złożyło się, że Kuba jest fanem budowania z klocków Lego, a ja prowadzę program w TV o klockach Lego, więc kojarzył postać. Odpisał, że bardzo chętnie, ale musi teraz uruchomić całą procedurę autoryzacyjną." - zaczął Marcin Prokop
No i potem się zaczęło. Zaczęły pisać do mnie różne osoby o zagranicznie brzmiących nazwiskach, które przedstawiały się jako szef ds. bezpieczeństwa, szefowa PR, vice-szefowa ds. komunikacji. I te wszystkie osoby zadawały mi mnóstwo różnych podchwytliwych pytań. A co ja tam chcę robić, a co ja chcę pokazać, po co, gdzie. Naturalna procedura bezpieczeństwa, która mnie jakoś specjalnie nie zdziwiła." - zdradził dziennikarz