Jedni ją kochają, drudzy nienawidzą. Jedno jest pewne - ta gwiazda od ponad 40 lat nikogo nie pozostawia obojętnym. Madonna, bo o niej mowa, zapisała się na kartach historii popkultury jako niekwestionowana królowa muzyki pop. Debiutująca w 1982 roku piosenkarka może pochwalić się licznymi rekordami, w tym największą liczbą sprzedanych płyt spośród wszystkich obecnych na rynku wokalistek. Jak wynika z oficjalnych danych, artystka sprzedała ich ponad 400 milionów. Zaledwie kilka dni temu, bo 4 maja, Madonna pobiła kolejny rekord, tym razem związany z koncertami. Na finałowym show w ramach "The Celebration Tour" bawiło się 1,6 miliona ludzi. Królowa popu zakończyła trwające ponad pół roku tournee darmowym widowiskiem na plaży Copacabana w Rio de Janeiro. Nagrania z koncertu robią piorunujące wrażenie.
Madonna prawie umarła. "Wysiadły mi nerki". Dopiero teraz wyznała całą prawdę
Madonna - koncert na plaży Copacabana
Takie show mogła zrobić tylko ona. Madonna zawitała do Rio de Janeiro, by zagrać ostatni koncert w ramach trasy "The Celebration Tour", której start został przełożony ze względu na jej poważny stan zdrowia. Po niespełna roku od hospitalizacji królowa popu zagrała nie tylko największe show w swojej ponad 40-letniej karierze, ale największe, biorąc pod uwagę koncerty niebędące elementami innych wydarzeń, show w historii. Pod sceną, jak podają media, bawiło się 1,6 miliona ludzi. Udział w widowisku był darmowy, a u boku Madonny pojawiła się m.in. brazylijska supergwiazda Anitta oraz drag queen Pabllo Vittar.