O problemach zdrowotnych Madonny głośno było na całym świecie. Zaledwie kilka tygodni przed planowanym rozpoczęciem trasy koncertowej "The Celebration Tour" królowa popu wylądowała na OIOM-ie. W opublikowanym w mediach społecznościowych wpisie manager artystki poinformował jedynie, że powodem było groźne zakażenie bakteryjne, a niedługo później dowiedzieliśmy się, iż amerykańska część tournee zostanie przełożona na grudzień tego roku. Podczas ostatniego show w Paryżu Madonna, która w październiku oficjalnie zainaugurowała serię koncertów, powróciła wspomnieniami do feralnego dnia i po raz pierwszy tak szczerze opowiedziała, co działo się z jej organizmem. Lekarze długo nie wiedzieli, kiedy (i czy w ogóle) wróci do pełni sił. Zdradziła, co ją uratowało.
Madonna o chorobie
Pobyt w szpitalu pozwolił Madonnie inaczej spojrzeć na swoje życie. Gwiazda zdradziła, jak ważne było dla niej to, że były wokół niej dzieci.
Kiedy byłam na OIOM-ie, zadzwonili po moje dzieci. Moje płuca nie funkcjonowały. Nie oddychałam samodzielnie. Wysiadły mi nerki. Zaraziłam się bakterią, o której nikt nic nie wiedział, której śmiertelność wynosi 40%. Kiedy się obudziłam, zobaczyłam wszystkie moje dzieci i pomyślałam, że to właśnie to mnie uratowało. Moje dzieci mnie uratowały, nie ja je. Każdego dnia jestem im za to wdzięczna - wyznała.
Gwiazda dodała też, że ze szpitala wyszła dopiero po dwóch tygodniach, a rokowania nie były najlepsze.
Nikt nie wiedział, kiedy poczuję się lepiej. Mówili, że może to być za 8 miesięcy, za 2 lata, że nie wiedzą, że może za 6 tygodni.
Na szczęście piosenkarka odzyskała siły, a podczas koncertów w ramach "The Celebration Tour" po prostu błyszczy.