Pod koniec 2024 roku Jay-Z został oskarżony o gwałt. Anonimowa kobieta, która w mediach była przedstawiana pod pseudonimem Jane Doe, zapewniała, że gdy była zaledwie 13-letnią dziewczynką została napadnięta przez popularnego muzyka prawie 25 lat temu. Chodziło o domniemane wydarzenia z 2000 roku, a Jay-Z miał dopuścić się zbrodni razem ze swoim kolegą z branży P. Diddym. Teraz wiemy już, że raper nie trafi za kratki, ponieważ został oczyszczony z zarzutów. Jay-Z planuje jednak oczyścić swoje dobre imię i pozwał Jane Doe o zniesławienie. W pozwie sądowym podaje, że kobieta przyznała przed prawnikami nie doszło do żadnego przestępstwa. Osobą, która namawiała ją do podtrzymania kłamstwa, miał być kontrowersyjny prawnik Tony Buzbee.
ZOBACZ TAKŻE: Ceny biletów na koncerty Beyoncé przeraziły. Nawet najwięksi fani są w szoku! Grubo przesadziła?
Jay-Z stracił miliony
Jay-Z przyznał, że oskarżenia wpłynęły bardzo negatywnie na jego biznesy. Przedsiębiorstwo Roc Nation miało stracić kontrakty o łącznej wartości ponad 20 milionów dolarów. Wpłynęło to też na kariery artystów, którzy są pod opieką managementu Roc Nation, to m.in. Christina Aguilera, Rihanna, Kelly Rowland, Alicia Keys i Big Sean.
Jay-Z przeżył oskarżenia emocjonalnie
- Traktowałem to jako atak na moją reputację, karierę, rodzinę i wszystko, co osiągnąłem w życiu - mówił Jay-Z. Raper dodał, że sytuację bardzo mocno przeżyły jego dzieci. Razem z żoną Beyoncé musiał im wytłumaczyć, co tak naprawdę się dzieje. - Było mi niewyobrażalnie ciężko usiąść z żoną i naszymi dziećmi, z których jedno jest w wieku, w którym jej przyjaciele mogliby zobaczyć te oskarżenia w mediach - tłumaczył.