Nowy przedmiot historia i teraźniejszość budzi wielkie emocje wśród uczniów szkół ponadpodstawowych, do których ma być kierowany. I choć nie ma jeszcze dokładnych informacji dotyczących jego realizacji, to minister edukacji Przemysław Czarnek regularnie informuje, że wprowadzenie go do planu zajęć wiąże się z samymi korzyściami dla młodzieży, która powinna znać historię współczesną. Przedmiot ma obejmować okres od II poł. XX w. do pierwszych dekad XXI w. Co do tego, że młodzi powinni znać historię, właściwie nikt nie ma wątpliwości, nawet sami zainteresowani. Uczniowie obawiają się jednak tego, że wprowadzenie nowego przedmiotu spowoduje, że będą spędzać jeszcze więcej czasu w szkołach. Nie od dziś mówi się o tym, że dzieci i młodzież mają przepełnione plany zajęć, przez co brakuje im czasu na zasłużony odpoczynek. W rozmowie z RMF FM minister edukacji zapowiedział, że podstawa programowa zostanie odchudzona.
Jeszcze więcej lekcji w szkołach?
Czy wprowadzenie historii i teraźniejszości do szkół sprawi, że uczniowie będą siedzieć w nich do samego wieczora? Minister Czarnek zapowiedział, że resort pracuje nad odchudzeniem podstawy programowe.
Będzie osobny (przedmiot) w pierwszej klasie szkoły ponadpodstawowej - w trzeciej i czwartej nie ma na to czasu. Planujemy, żeby to było co najmniej po jednej godzinie tygodniowo w klasie pierwszej i drugiej albo dwie godziny w klasie pierwszej. (...) Jednocześnie inne zespoły programowe pracują nad tym, żeby odchudzić podstawę programową historii - zwłaszcza w zakresie starożytności i średniowiecza (...), ale też w innych przedmiotach. Młodzież na pewno nie może ani jednej godziny dłużej siedzieć w szkole. I tak długo siedzi w szkole - mówił na antenie.
Przedmiot historia i teraźniejszość ma pojawić się w szkołach już od przyszłego roku szkolnego.