Największe wpadki polskich influencerek
Największe wtopy influencerek powracają jak bumerang. Internet to studnia bez dna, która pamięta nawet najdrobniejsze błędy. Część gwiazd całkowicie nie zdaje sobie sprawy z tego, że to co opublikowały bądź powiedziały już za kilka minut stanie się hitem sieci. Będąc osobą rozpoznawalną należy pamiętać o tym, że wszystkie nasze działania i decyzje z pewnością przenikną do opinii publicznej. A ta często bywa bezwzględna. Wpadki polskich influencerek są szeroko komentowane przez fanów i inne gwiazdy. Niektóre zapisują się w pamięci na tak długo, że pomimo wpływu wielu miesięcy, a nawet lat, wstyd nie mija, a słowo "pamiętamy" pojawia się niemal pod każdą publikacją. Pamiętajmy jednak, że każdy popełnia błędy, a influencer to też człowiek.
Rozwiń
Littlemooonster96
Słynna wpadka z kawą i spotkaniem z Olciiak w czasie trwania pandemii z pewnością zostanie zapamiętana na długo. Mowa oczywiście o cytacie Angeliki Muchy dotyczącym tego, że w Starbucksie nie ma opcji zarażenia się koronawirusem. Pomimo tego, że w Polsce wprowadzono ograniczenia dotyczące m.in. działalności galerii handlowych, restauracji oraz przemieszczania się, influencerki chętnie się relacjonowały swoje spotkania. W trakcie transmisji na żywo jeden z obserwatorów zapytał, czy z powodu koronawirusa, nie bały się wejść do kawiarni. Po tym, jak Angelika stwierdziła, że w Starbucksie nie można się zarazić wylała się na nią fala hejtu. Fani zarzucili jej, że swoim zachowanie naraża nie tylko swoje zdrowie, ale również innych osób.
Wersow
Logo Wersow wywołało w sieci ogromny skandal. Wardęga odkrył, że influencerka przez dwa lata korzystała z grafiki z sową autorstwa francuskiego twórcy. Ten z kolei przyznał mu, że nigdy nie udzielał nikomu licencji na używanie znaku sowy. Dziewczyna Friza przyznała, że nie zdawała sobie sprawy z tego, że przez dwa lata bezprawnie korzystała z czyjegoś logotypu. Choć sprawa została wyjaśniona, influencerka przez kilka miesięcy mierzyła się z poważnym kryzysem wizerunkowym.
Fagata
Plan B Fagaty to chyba jedna z największych wtop w historii polskich influencerów. Masza, jej była przyjaciółka, zdecydowała się na publikację prywatnych głosówek z Agatą Fąk, w których influencerka opowiadała o swoim pomyśle na przyszłość. Przyznała w nich, że nie chce iść na studia, więc musi zapewnić sobie stały dochód i większą rozpoznawalność. Stwierdziła, że najlepszą opcją będzie związanie się z kimś bogatym i sławnym. W kultowych już planach a, b i c przedstawiła potencjalnych kandydatów.
Monika Kociołek
Dwa metry Moniki Kociołek powracają jak bumerang. Influencerka, reklamując telefon chciała pokazać, że smartfon jest w stanie przeżyć upadek, bez etui, z wysokości 2 metrów. Trzymając go na wysokości kolan dopytała operatora czy to wystarczająca odległość. Kiedy ten powiedział, że dwa metry to więcej, niż mierzy ona, Monika przeżyła ogromny szok i zdziwienie.
Deynn
Deynn, która diametralnie się zmieniła, to już kultowy tekst, który często jest wypominany żonie Daniela Majewskiego. W programie u Kuby Wojewódzkiego influencerka przyznała, że bardzo się zmieniała nie tylko z wyglądu. Jednak jedno jest pewne – nie zmieniła się od tamtej pory. Jej rozmyślania wywołały ogromną lawinę śmiechu i stały się jej znakiem rozpoznawczym. Choć Deynn wielokrotnie tłumaczyła co miała na myśli i dlaczego ubrała to w takie słowa, fani nadal zasypują ją komentarzami przypominającymi o wpadce.
Natsu
Na temat tej afery były wyjątkowo głośno. Dziewczyna Marcina Dubiela musiała mierzyć się z wieloma nieprzychylnymi komentarzami na swój temat po tym, jak do sieci wyciekły nagrania z seks kamerek, na których pracowała na długo przed tym, jak stała się sławna. Influencerka tłumaczyła fanom, że zdecydowała się na tego typu zarobek, ponieważ była "młoda, głupia i omamiona".
Rozwiń
Jessica Mercedes
Jessica Mercedes i jej afera metkowa stała się prawdziwym hitem sieci. Gwiazda, promując swoją markę Veclaim, chwaliła się tym, że wszystkie ubrania są szyte w Polsce, ponieważ stawia na patriotyzm. Okazało się jednak, że na niektórych t-shirtach przyszyto dwie metki. Wszystko przez to, że sprzedawane przez nią koszulki powstają na bazie t-shirtów firmy Fruit of the Loom, które hurtowo kosztują mniej niż kilka złotych. Z kolei Jessica sprzedawała swoje wersje za około dwieście złotych.