Filip Gurłacz bryluje na parkiecie "Tańca z gwiazdami". Widzowie formatu są niemalże przekonani, że znajdzie się on w finałowej trójce, a może nawet wygra kryształową kulę. Gurłacz i Agnieszka Kaczorowska tworzą bowiem świetny duet. Dla aktora pojawienie się w najpopularniejszym formacie rozrywkowym to szansa na pokazanie się z zupełnie innej strony i poznanie świata, z którym do tej pory nie miał zbyt wiele do czynienia.
- To nie jest świat, który mnie w jakikolwiek sposób interesuje, szczerze powiem. Ten świat ma w moim odczuciu taki problem, że bardzo idzie za tym, co modne, bardzo idzie za klikalnością. Wolę media i ludzi, którzy starają się pielęgnować gust - mówił w rozmowie z Eską.
Oglądając materiały poprzedzające występy Filipa i Agnieszki, można odnieść wrażenie, iż dla Gurłacza udział w show to też swego rodzaju misja. Nie ma on problemu z mówieniem o swoich doświadczeniach życiowych, nie zawsze łatwych.
Gurłacz o udziale w "Tańcu z gwiazdami. To jego misja!
To nie 40 zdobywane od jurorów są najważniejsze dla Filipa Gurłacza. Aktor stara się wykorzystać platformę, jaką jest oglądany przez miliony widzów "TzG", by zainspirować ludzi, dodać im otuchy i podzielić z nimi swoimi doświadczeniami.
Dla mnie "Taniec z gwiazdami" to coś więcej niż program rozrywkowy. Program rozrywkowy wydaje mi się czymś ulotnym. Daje nam przyjemność, ale ona jest chwilowa, krótka, a widzę to po tych wiadomościach, które dostaję od ludzi - ich nie ma wiele - ale są, że to, co tutaj robimy, zostawia ich z refleksją, zmienia im trochę rytm serca, ośmiela ich do powiedzenia czegoś. Ten odcinek z ojcem, który mieliśmy, przyniósł mi np. wiadomość od kogoś, że zadzwonił do taty po iluś tam latach. To są moje kryształowe kule. Jeżeli ja przychodzę do tego programu i wiem, że mamy coś takiego jak te nagrania ENG, to ja nie chcę, żeby to było byle co. Chciałbym uchronić przed czymś ludzi, ośmielić ich do czegoś, poruszyć w jakiś sposób, a jednocześnie nie przyszedłem tutaj grać kogoś, kim nie jestem - powiedział Esce.