Od kilku tygodni fani Deynn mogli się czuć mocno zaniepokojeni. Influencerka nie dodawała treści na swoich mediach społecznościowych, zniknęła z przestrzeni internetowej na dłuższy czas. Nikt nie wiedział, że tak naprawdę w swoim życiu prywatnym doświadczyła ogromnej tragedii. Po długiej nieobecności postanowiła podzielić się swoim cierpieniem z internautami. Okazało się, że jedna z najbliższych osób w jej życiu zmarła. Był to cios prosto w serce Marity Surmy. Przyznała, że jej świat zawalił się dosłownie w ciągu jednej chwili. To wydarzenie kompletnie odmieniło jej życie - jakaś część jej odeszła.
ZOBACZ TAKŻE: Szokujące pojednanie Deynn i Lexy. Wcześniej oskarżyła Majewskich o... rasizm
Deynn - mama
Ostatnie tygodnie nie były łatwe dla Deynn. Gwiazda wyznała, że na jakiś czas usunęła się w cień, gdyż jedna z jej najbliższych osób odeszła. Było to nagłe. Kobieta opowiedziała o momencie, w którym dostała telefon. To właśnie wtedy usłyszała tę łamiącą serce wiadomość. Od tej pory było jej naprawdę ciężko, dopiero po pogrzebie poczuła się lepiej. Influencerka oznajmiła, że jakaś jej część odeszła. Nigdy przedtem nic jej tak mocno nie poruszyło - zresztą trudno się temu dziwić. To dla niej wyjątkowo trudny moment. Nie pozostaje nam nic innego, jak życzyć jej dużo wytrwałości w tym wszystkim.
Cześć wszystkim. Po pierwsze chciałabym przeprosić za moją nieobecność, a po drugie wyjaśnię Wam, dlaczego mnie nie było i co się u mnie działo. Miałam bardzo ciężki okres. W ciągu jednej chwili i telefonu o treści "Pani Marita Surma? Pani mama nie żyje" mój świat się zawalił. Nawet nie mam słów, aby opisać uczucie i emocje, jakie mi towarzyszyły. Z dnia na dzień było gorzej, aż do momentu pogrzebu. Po nim jakoś mi ulżyło i moje myślenie trochę się poprawiło. Powoli wracam do żywych i robię dalej swoje, aby mama z góry była ze mnie dumna. Nigdy w życiu żadna drama mnie tak nie ruszyła, jak to zdarzenie. Ucierpiało moje zdrowie psychiczne, fizyczne, kondycja skóry. Wypłakałam morze łez i czuję, że jakaś część mnie odeszła. Dziwne uczucie, które pewnie jeszcze długie dni będzie mi towarzyszyć. Nie chciałam wcześniej się odzywać i sugerować cokolwiek, bo nie chciałam czytać słów wsparcia - one jeszcze bardziej mnie dobijały.