Po blisko dwóch latach od swojej ostatniej wizyty Mahmood powrócił do Polski. Tym razem wokalista zaprezentował nam swój materiał w warszawskiej Stodole. Początkowo mieliśmy spotkać się z nim przed koncertem, jednak artysta i jego ekipa natrafili na problemy z dotarciem do naszego kraju. Co się stało?
Mahmood, mieliśmy spotkać się przed koncertem, jednak zaszły pewne zmiany. Podobne miałeś problemy z dotarciem tu. Co się stało?
Graliśmy w Berlinie. Gdy dotarliśmy na lotnisko, okazało się, że nasz lot został odwołany. Początkowo myśleliśmy, żeby wsiąść w pociąg, ale ostatecznie okazało się, że najlepszym rozwiązaniem będzie użycie vana. Musieliśmy jednak zaczekać na niego godzinę. W tym czasie zjadłem na lotnisku obrzydliwą, naprawdę obrzydliwą kanapkę. W sumie jechaliśmy około 6 godzin. Nawet zasnąłem, słuchając muzyki. Gdy się obudziłem, obejrzałem kilka odcinków "Belve", takiego zabawnego programu, no i ostatecznie dotarliśmy. 30 minut przed przyjazdem zacząłem już rozgrzewać swój głos, bo wiedziałem, że jesteśmy spóźnieni i nie będzie czasu, żeby zrobić to na miejscu. Musiałem też wziąć prysznic, bo moje włosy wyglądały jak g*wno, przygotować się i oto jestem.
No właśnie. Zagrałeś niesamowity koncert pełen świetnych wokali, gry świateł i wspaniałej energii. Jak się czujesz zaraz po zejściu ze sceny?
Jestem bardzo szczęśliwy, bo reakcja publiczności była naprawdę szalona. Mniej więcej na środku stały takie dwie dziewczyny, które skakały przez cały koncert, nawet podczas smutnych piosenek. Bardzo mi się to podobało!
A tak swoją drogą - lubisz być w trasie koncertowej?
Kocham koncertować! Szczerze, to chyba moja ulubiona część pracy.
Łatwo przyszło ci przyzwyczaić się do tego stylu życia, jaki prowadzą gwiazdy muzyki? Mam na myśli codzienne spanie w różnych miejscach, nie w swoim łóżku.
Na początku starałem się przestrzegać swojej rutyny, spożywałem białko, brałem witaminy, jadłem zdrowe rzeczy, nie piłem alkoholu, żadnej coli, nic takiego. Ale wiesz, po dwóch, trzech tygodniach, pojawiło się śmieciowe jedzenie - czekolada, hot-dogi, cola, wino, gin i tonic. Po takim czasie mój organizm wręcz domagał się śmieciowego żarcia! Najbardziej stresującą rzeczą jest jednak dla mnie przemieszczanie się. Nie lubię latać samolotami, nie lubię lotnisk. Ta część mogłaby nie istnieć. Na szczęście kontakt z publicznością rekompensuje mi wszystko.
Wiem, że ten styl życia zainspirował cię do stworzenia twojego nowego albumu. Powiedziałeś, że to płyta o zasięgu międzynarodowym, ponieważ powstawała na całym świecie, nie tylko we Włoszech. Czym jeszcze różni się od poprzedników?
"Nei letti degli altri" to nowa wersja mnie. Dojrzałem emocjonalnie. Mój sposób komunikowania się z ludźmi czy tworzenia relacji jest znacznie dojrzalszy. Wcześniej byłem trochę dziecinny. Wydaje mi się, że to, że mnóstwo podróżuję, poznaję nowych ludzi, pomogło mi w staniu się tym, kim jestem teraz.
Masz za sobą sesje nagraniowe w Los Angeles, w Paryżu, sporo pisałeś w Berlinie. Czy znajdziemy na tym albumie piosenkę, którą napisałeś w Polsce? Czy pamiętasz, żebyś pisał coś tutaj, w Warszawie?
Jeszcze nie miałem okazji, ale kto wie? Może w przyszłości coś napiszę...
Tworząc ten album, postawiłeś na znacznie większą liczbę producentów. Dlaczego?
Muzyka to ewolucja. To, w jaki sposób ewoluowałem jako człowiek, ma swoje odbicie w mojej muzyce. Potrzebowałem zrobić nowe rzeczy, współpracować z nowymi ludźmi, odkryć nowe brzmienia. Zmianie uległo nawet to, w jaki sposób słucham muzyki.
A co chciałbyś, żeby ludzie wyciągnęli z tego krążka?
Chyba szczerość. Ta płyta jest w 100% szczera. Każda z piosenek, które napisałem, opowiada o czymś, co sam przeżyłem.
Skupiłeś się też na aspekcie wizualnym. Autorem sesji okładkowej jest Frederik Heyman, który współpracował z Beyonce, Lady Gagą, Arcą i wieloma innymi, wspaniałymi artystami. Jak na siebie trafiliście?
Spisaliśmy się na Instagramie! Chcieliśmy ze sobą pracować już wcześniej, ale nie było takiej możliwości, więc złapaliśmy się przy okazji tej płyty. Sesję wykonaliśmy w Londynie. Było wspaniale, bardzo podoba mi się jego styl i sposób, w jaki pracuje. Jest naprawdę wspaniałą osobą. To niesamowite, jak udało mu się przełożyć moje wizje na realia, nie tracąc swojego stylu.
A czujesz, że taka współpraca przybliża cię do legend popu, takich jak Beyonce czy Lady Gaga? Nie każdy może powiedzieć, że ma na swoim współpracę z kimś, kto pracował z tak wielkimi gwiazdami.
Nie, szczerze nigdy o tym nie myślałem.
Musimy też na moment zahaczyć o temat Eurowizji. Sezon eurowizyjny w pełni. Dla wielu osób jesteś ikoną Eurowizji, ale czy tak naprawdę jesteś fanem tego konkursu?
W tym roku nie będę mieć możliwości, by obejrzeć ją w całości, bo jestem w trasie, ale jeśli tylko miałbym wolne, to jasne. Na pewno kibicowałbym Włochom, bo jestem patriotą.
Nie będę cię w takim razie zamęczać tematem Eurowizji, bo zakładam, że wszyscy cię o to pytają. Dziękuję ci bardzo za rozmowę.
Dziękuję!