Spis treści
Budda zdecydował się wytoczyć wojnę wszystkim osobom, które naruszają jego dobro osobiste, siejąc nieprawdziwe teorie, pomawiając i upubliczniając wrażliwe dane. Niedawno decyzję Buddy o pozwach ocenił Sylwester Wardęga a słowa założyciela internetowej watahy rozeszły się szerokim echem. Kamil Labudda utrzymuje swoje stanowisko, że będzie pozywać hejterów, którzy psują jego dobre imię w internecie. Dokładniej i bardziej szczegółowo opowiedział o powodach swojej decyzji, w czasie rozmowy z Żurnalistą. Jednocześnie jego słowa oznaczają, że naprawdę chce, by hejtujących go internautów mocno zabolało. Bez gryzienia się w język przedstawił swoje plany i sposób prawnego działania.
Budda nie ustaje z pomocą dla powodzian. Zaapelował do premiera Donalda Tuska
Budda pozywa hejterów - co powiedział?
Budda u Żurnalisty odniósł się do wielu kwestii, które do tej pory nie były szeroko omawiane chociażby w wywiadach. Zdradził szczegóły związane ze swoją pasją do pływania, opowiedział o swoim rodzeństwie, a także przedstawił kulisy działalności na YouTube. Najgłośniej mówi się jednak o jego decyzji związanej z pozywaniem hejterów. Tym bardziej, że swoje plany przedstawił, w mocnych, konkretnych słowach.
Jak naprawdę wygląda praca z Buddą? Jego pracownik ujawnił tajemnicę. Będzie afera?
Żurnalista zadał pytanie odnośnie tego, dlaczego pozywa ludzi. Kamil Labudda stwierdził, że pozywa ludzi, którzy zagalopowali się w hejtowaniu go. Chce doprowadzić do tego, że hejterzy staną przed sądem, zmarnują swój czas i zmarnują pieniądze na wybudowanie zaplecza prawnego, bo zamierza ich "ciągać ile wlezie". Budda powiedział:
Będzie tam masa moich pełnomocników, w kółko będzie tam chodzić i w kółko będzie to przeciągać. I żeby na sam koniec, jak mają pieniądze, to żeby musieli je wypłacić a ja sobie je przeznaczę na to, co będę chciał albo nawet na pieski, ale to będą ich pieniądze przeznaczone na coś, na co normalnie by tych pieniędzy nie wydali.
- tłumaczył Budda. Dodał, że jeśli ktoś nie będzie miał pieniędzy, to weźmie odpowiedzialność dając komornikowi choćby meblościankę:
- Oni poświęcili tyle czasu, żeby pisać, zagalopowywać się, pomawiać i tak dalej, a ja poświęcę tyle samo pieniędzy, co oni czasu, żeby ich dojeżdżać na swój sposób. (...) Pójdę do prawnika, witam, walizeczka, tu jest taki pan, taki pan i niech pan od dziś robi tylko to. (...) Najbardziej chodzi mi o to, żeby te osoby traciły czas, musiały brać wolne w pracy, musiały jeździć, słuchać, musiały się stresować. Tak jak oni stracili swój czas na znęcanie się nade mną, tak ja poświęcę swoje pieniądze na znęcanie się nad nimi
- skwitował motoryzacyjny Youtuber. Zdaniem Sylwestra Wardęgi słowa o pozwie są jedynie straszakiem i Budda nie założy nikomu sprawy. "Rozumiem Buddę, bo on przez wiele lat nie miał złego komentarza. Teraz dla niego to jest szok, kiedy jednak są te złe komentarze. Jednak dochodząc do pewnego poziomu popularności to będą osoby, które nawet dla zasady będą kogoś krytykować. Trzeba się z tym pogodzić.", skwitował to założyciel Watahy.
Budda wydał FORTUNĘ na prezent dla swojego montażysty. Ten widok zwalił go z nóg