Justin Timberlake

i

Autor: materiały prasowe

relacja z koncertu

Baw się tak, jakby jutra miało nie być. Justin Timberlake powrócił do Polski i dał show, jakiego długo nie zapomnimy!

2024-07-27 4:55

Po blisko 10 latach od ostatniego koncertu, który miał miejsce w Gdańsku, Justin Timberlake powrócił do Polski. Artysta wynagrodził fanom długi czas oczekiwania, nie tylko ogłaszając dwie daty, ale czyniąc nasz kraj pierwszym przystankiem europejskiej części jego tournee "The Forget Tomorrow Tour". Podczas trwającego blisko dwie godziny show wokalista udowodnił, że wciąż ma wiele do zaoferowania. To jeden z najlepszych męskich wykonawców, jacy stąpają po popowej scenie.

Ostatnie miesiące nie były dla Justina najłatwiejsze. Premiera książki Britney Spears odbiła się szerokim echem na całym świecie, a fani wokalistki, chcąc dokonać odwetu za wyrządzone jej krzywdy, zasypali social media piosenkarza licznymi słowami krytyki. Autor hitu "Cry Me A River", poświęconego zresztą rozstaniu z ikoną popu, nie miał wyjścia i zablokował możliwość komentowania publikowanych postów. Wspólnie ze swoim teamem uznali, że najlepszą rzeczą, jaką można zrobić w tej sytuacji, będzie skupienie się na pracy. Artysta powrócił do trybu online dopiero w styczniu tego roku, przy okazji premiery kawałka "Selfish", ale i tu fani Spears szybko o sobie przypomnieli. W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że w mediach głośniej niż o samej premierze piosenki, jest o zorganizowanej przez nich akcji polegającej na kupowaniu utworu Britney o tym samym tytule. Ostatecznie singiel dotarł do 19. miejsca w Stanach Zjednoczonych i 29. w Wielkiej Brytanii. Całkiem przyzwoicie, patrząc na staż pracy Timberlake'a, choć trudno tu mówić o zakładanym sukcesie. Ratunkiem miała okazać się ogłoszona jeszcze przed premierą krążka "Everything I Thought It Was" trasa koncertowa "The Forget Tomorrow Tour". Pierwsza od sześciu lat płyta artysty ukazała się 15 marca i podobnie do "Selfish" nie zawojowała list sprzedaży. Album zadebiutował w Ameryce na 4. miejscu i wypadł z notowania "Billboardu" po czterech tygodniach. W Wielkiej Brytanii z kolei uplasował się na oczko niżej i zniknął szybciej, bo po dwóch tygodniach. Trasa, szczególnie w Europie, sprzedała się jednak na pniu. Kiedy fani odetchnęli z ulgą, wierząc, że zła passa opuściła ich idola, w czerwcu media obiegła wiadomość, że Justin Timberlake został aresztowany za jazdę pod wpływem alkoholu. Podczas zatrzymania z jego ust miało paść słynne zdanie: "To zrujnuje tournee". Piosenkarz nie zdecydował się ostatecznie na odwołanie trasy. Zgodnie z harmonogramem dokończył trasę po Stanach i ruszył na podbój Europy, rozpoczynając od Polski, a my musimy przyznać, że takiego show dawno nie widzieliśmy!

Justin Timberlake w Krakowie 2024 - GODZINA koncertu. Znamy rozpiskę na 26 i 27 lipca!

Doda po koncercie Beyonce: "Jest mi KUR**SKO przykro!"

Justin Timberlake w Krakowie - relacja z koncertu 26.07

Pierwszy z dwóch koncertów Justina Timberlake'a w Krakowie rozpoczął się chwilę po 21:00. Zanim fani zobaczyli ulubionego artystę na żywo, na wielkim ekranie ukazała się jego twarz, a w tle słychać było fragment kawałka "Memphis" - "It was everything I thought it was, it was everything I thought it was". Po chwili spod sceny wyłonił się on, ubrany w czarny garnitur, z okularami przeciwsłonecznymi na oczach, a w Tauron Arenie wybrzmiały pulsujące dźwięki "No Angels" - piosenki otwierającej "The Forget Tomorrow Tour". I faktycznie - podczas koncertu można było zapomnieć o jutrze, bo Justin i Tennessee Kids zadbali o to, żeby przez dwie godziny trwania show jego uczestnicy skupiali się tylko na tym, co tu i teraz.

Nazywany swego czasu następcą Michaela Jacksona (w 2014 roku dograł się nawet do hitu "Love Never Felt So Good" promującego pośmiertne wydawnictwo króla popu "Xscape") Justin Timberlake wciąż jest w bardzo dobrej, a można chyba nawet napisać, że w doskonałej formie. Wokalista nie tylko świetnie śpiewa, ale wciąż bardzo dobrze tańczy. Podczas "The Forget Tomorrow Tour" w Krakowie raz za razem dawał też popis swoich umiejętności aktorskich. Ponowne obsadzenie go w roli konferansjera którejś z gal - czy to filmowych, czy muzycznych - z pewnością okazałoby się strzałem w dziesiątkę. Kiedy po wykonaniu utworu "My Love" zaczął pierwszą dłuższą przemowę, będącą właściwie dialogiem z publicznością, momentalnie zawładnął tłumem. Kilku artystów mogłoby wziąć od Justina korepetycje z kontaktu z publicznością, naprawdę. Z jednym z fanów rozmawiał o zdjęciu na jego koszulce, natomiast obchodząca tego dnia urodziny Patrycja mogła liczyć na usłyszenie wyjątkowej wersji "Happy Birthday" w wykonaniu nie tylko Justina, ale i kilkunastotysięcznego tłumu zgromadzonego w krakowskiej Tauron Arenie. To chwila, która na pewno zostanie z nią na zawsze!

Timberlake wynagrodził wielbicielom tak długi czas oczekiwania na jego koncert w Polsce, przeprowadzając ich przez wszystkie solowe ery muzyczne. I choć koncertową setlistę zdominowały utwory z "Everything I Thought It Was", to nie zabrakło też tych okrzykniętych mianem klasyków czy tzw. fan-favorites. Największe poruszenie (a to niespodzianka!) wywołało wykonanie hitów "Cry Me A River", "SexyBack" czy zamykającego show "Mirrors". Punktem kulminacyjnym "The Forget Tomorrow Tour" było jednak przejście Justina przez tłum podczas śpiewania numeru "Play". Po zakończeniu poprzedniej piosenki, "F**kin' Up The Disco", wokalista zjechał pod scenę, by za moment pojawić się wśród publiczności.

Trzeba przyznać, że "The Forget Tomorrow Tour", której organizatorem jest Live Nation, to produkcja niezwykle przemyślana i przygotowana z rozmachem godnym światowej supergwiazdy. Wrażenie na żywo robiły nie tylko wizualizacje (m.in. woda w "Drown") czy ruchome platformy, ale również dwie sceny. Ta druga, w kształcie koła, umiejscowiona była na końcu płyty, a wokół niej znajdował się bar, z którego mogli korzystać posiadacze odpowiednich biletów. To właśnie na niej Timberlake dokończył "Play" i zaśpiewał "Suit&Tie", "Flame", "Say Something", "Pusher Love Girl", "Until the End of Time", "Selfish" czy kultowe "What Goes Around... Comes Around" w świetnej, powodującej ciarki na ciele i wydobywającej głębię z tego nasyconego w oryginale elektronicznymi bitami hitu wersji akustycznej. To wtedy też zdobył się na słowa szczerości.

Trochę mnie tu nie było, wypięknieliście przez ten czas! To w Polsce rozpoczynam europejską część swojego tournee. (...) Chcę wam powiedzieć, że nie ma dnia, żebym nie był wdzięczny za życie, jakie mam. Gdy byłem mały, powiedziałem mamie, że chcę grać ludziom muzykę. Nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale to będą już trzy dekady, od kiedy robimy to wspólnie. Chcę powiedzieć każdemu z osobna, że dopóki nie umrę, nie zapomnę o was. Uczyniliście moje życie wyjątkowym i sprawiliście, że poczuliśmy się dziś bardzo kochani. Dziękuję, Kraków! - mówił tuż przed wykonaniem "Selfish".

W przypadku aktualnej trasy Timberlake'a trudno mówić o jakichkolwiek setach. "The Forget Tomorrow Tour" to nieustanna zabawa, której zwieńczeniem były najbardziej imprezowe kawałki z repertuaru piosenkarza, czyli "Can't Stop The Feeling", "Rock Your Body" oraz "SexyBack". Bis? Tu spore zaskoczenie, bo ballada, ale za to jaka. Creme de la creme stanowił obdarzony przepotężnym refrenem, co czuć szczególnie, słysząc go na żywo, singiel "Mirrors". Wokalista pożegnał się z publicznością, unosząc na wielkiej, świecącej platformie, łamiąc przy tym zasady grawitacji, niczym Michael Jackson w kultowym teledysku do piosenki "Smooth Criminal". Fani jeszcze przez moment stali w bezruchu, łudząc się, że to jeszcze nie koniec.

"The Forget Tomorrow Tour" Justina Timberlake'a to zdecydowanie jeden z najlepszych koncertów, jakie widziała Tauron Arena Kraków, a może nawet jedno z najlepszych widowisk arenowych w koncertowej historii Polski. Brawo!