Bad Bunny

i

Autor: YouTube.com/Bad Bunny (screen z filmu "Bad Bunny - WHERE SHE GOES (Video Oficial)") Bad Bunny wydał album "nadie sabe lo que va a pasar mañana".

Recenzja płyty

Bad Bunny przypomina, że jest nowym królem muzyki latino, bo "nikt nie wie, co wydarzy się jutro"

2023-10-13 17:34

Bad Bunny wydał swój piąty album studyjny. W czasie, kiedy muzyka latynoska bez problemu przedostaje się do światowego mainstreamu, Benito wraca, aby przypomnieć, dlaczego to właśnie on ma w swojej dyskografii najpopularniejszy krążek 2022 roku. Płyta "nadie sabe lo que va a pasar mañana" to nie tylko dobry następca "Un Verano Sin Ti", ale też ciekawy dodatek do dotychczasowego dorobku portorykańskiego artysty.

Muzyka latynoska podbija świat. Poprzednie pokolenia kojarzyły ten rodzaj brzmienia z takimi postaciami jak Ricky Martin, Shakira czy Carlos Santana. Trzecia dekada XXI wieku to dominacja reggaetonu, który jest połączeniem muzyki reggae z trapem i hip-hopem. Pionierami byli Don Omar i Daddy Yankee, jednak to Bad Bunny, jako pierwszy artysta gatunku w historii, zdobył pierwsze miejsce na prestiżowym notowaniu Billboard 200. Jego twórczość przebiła się poza kraje latynoskie w 2018 roku, kiedy Cardi B zaprosiła go do wspólnego zaśpiewania piosenki "I Like It". Bad Bunny złamał wszelkie stereotypy na temat reggaetonu. Pokazał, że to nie musi być tylko sztampowy trap z tekstami o stosunkach seksualnych. Postanowił zabawić się mieszaniem gatunków. Inspirował się salsą, rancherą czy tradycyjną muzyką Azji Wschodniej. Dodatkowo każdy jego projekt ma określoną estetykę, która często łamie zasady stereotypowej męskości, które są mocno zakorzenione wśród gwiazd reggaetonu.

Bad Bunny - największe hity latynoskiej supergwiazdy

Wysoka poprzeczka

W 2022 roku Bad Bunny był najpopularniejszym artystą w Stanach Zjednoczonych oraz w wielu innych zakątkach świata. Płyta "Un Verano Sin Ti" przez 13 tygodni była na pierwszym miejscu notowania magazynu Billboard. Był to też pierwszy w pełni hiszpańskojęzyczny krążek, który dostał nominację do nagrody Grammy w kategorii "Album roku". Powrót Bad Bunny'ego do muzyki wiązał się więc z dużymi oczekiwaniami. Wiosną 2023 roku ukazał się singiel "Where She Goes", który był pierwszą zapowiedzią nowego etapu w karierze. Nowoczesna produkcja piosenki i teledysk z dopracowaną inscenizacją w stylu westernu oraz znakomitą pracą kamer — tym charakteryzowała się premiera, która zdobyła uznanie krytyków. Było to kolejne podwyższenie poprzeczki w oczekiwaniu na nowy album.

"Nikt nie wie, co wydarzy się jutro"

13 października 2023 roku wszystko stało się jasne. To właśnie tego dnia ukazał się następca "Un Verano Sin Ti", czyli album "nadie sabe lo que va a pasar". Tytuł w tłumaczeniu na język polski to "nikt nie wie, co wydarzy się jutro". Piąte wydawnictwo Benito (to prawdziwe imię artysty) to spojrzenie na świat i karierę ze szczytu. Rok wcześniej muzyk osiągnął wszystko, o czym marzył, jednak miało to też swoje wady. Bad Bunny dołączył do grona artystów, którzy w swojej twórczości opowiedzieli o ciemnych stronach sławy. Benito odnosi się do kilku skandali ze swoim udziałem.

Już w pierwszej piosence "Nadie Sabe" wyjaśnia, że kiedyś rzucił telefonem fanki, ponieważ uważa, że tak naprawdę wcale nią nie była. Odpowiada także hejterom zarzucającym mu "skakanie z kwiatka na kwiatek". W "No me quiero casar" (tłum. nie chcę się żenić) mówi o swojej potrzebie cieszenia się chwilą. Śpiewa: "Najpierw chcę być bogaty. Do 2026 będę singlem". W tym samym tekście widzimy odniesienie do spekulacji o jego orientacji seksualnej: "Staję się teraz bi, nie przestając być hetero".

Warstwa liryczna albumu "nadie sabe lo que va a pasar" nie jest wybitna, ale jest szczerym wyznaniem. Nie brakuje przekleństw, podtekstów seksualnych czy wspominek o używkach. To tematyka charakterystyczna dla muzyki reggaeton. Możemy jednak dowiedzieć się czegoś więcej o Bad Bunnym, czego nie można powiedzieć o wielu płytach jego kolegów z branży.

Amerykańsko-latynoski klub

Wizualna strona "nadie sabe lo que va a pasar" to estetyka typowa dla westernów. Dlaczego artysta uznawany za króla muzyki latynoskiej decyduje się na taki wybór? Warto przypomnieć jego ubiegłoroczny sukces w USA, ale to nie wszystko. Analizując poszczególne piosenki z krążka, można wychwycić zaczerpnięcia z takich gatunków jak R&B oraz house. Sam artysta wspominał również o inspirowaniu się Jersey club, czyli charakterystyczną muzyką elektroniczną, która podbijała kluby w USA na początku XXI wieku. "Densowe" brzmienia to jeden z głównych trendów w aktualnej muzyce mainstreamowej. Po tego typu rozwiązania sięgnęli m.in. Drake oraz Beyonce. Co ciekawe, ta druga w swoim albumie "Renaissance" również wykorzystała kowbojskie stroje. Bad Bunny jest kolejną supergwiazdą, która chce utrzymać międzynarodową modę na muzykę elektroniczną. Jednocześnie zadowala swoich wiernych fanów, którzy oczekują latynoskich akcentów.

Czy jest idealnie?

Album "nadie sabe lo que va a pasar" ma swoje wady. Pierwszą z nich jest na pewno długość. Na krążku znajdują się aż 22 piosenki, a przesłuchanie wszystkich zajmuje godzinę i 20 minut. Byłoby to zrozumiałe, gdyby nie fakt, że... niektóre nic nie wnoszą. Najciekawszy jest początek i koniec tracklisty. W środku możemy poczuć znużenie kompozycjami o podobnych dźwiękach. Pojawia się też monotematyczność. Kilka piosenek opowiada o tych samych przemyśleniach autora, jednocześnie nie wnosząc nic do playlisty. Bad Bunny'emu trzeba też wytknąć, że na płycie pojawiły się piosenki jak "Perro Negro" czy "Un Preview", które bardzo przypominają jego wcześniejsze albumy. Zapewne mają one być prezentem dla wiernych fanów, jednak zaburzają one spójność koncepcji. Tak czy siak, "nadie sabe lo que va a pasar" wnosi coś nowego do twórczości Bad Bunny'ego, a jednocześnie potwierdza, że w reggaetonie jest miejsce na wszelkie triki.

Ocena: 8,5/10