Nie jest tajemnicą, że Agnieszka Włodarczyk i jej mama, Anna Stasiukiewicz, mają za sobą trudne czasy. Gdy aktorka i wokalistka sama została mamą, bardziej niż kiedykolwiek zbliżyła się do swojej rodzicielki. 62-latka jest zakochana w dwuletnim wnuku Milanie, owocu miłości jej córki i sportowca Roberta Karasia. Pod koniec ubiegłego roku nie tylko Agnieszka Włodarczyk stanęła na ślubnym kobiercu, ale również jej matka. Pani Anna poślubiła młodszego od niej o 30 lat Nadera. Stasiukiewicz wydaje się być mocno zakochana w przystojnym obcokrajowcu i co rusz publikuje nowe zdjęcia z nim na swoim prywatnym Instagramie. Mama Włodarczyk nie przejmuje się nienawistnymi komentarzami ze strony internautów. Pod jedną z rolek zamieściła wymowny opis:
Ta rolka jest dla tych, co potępiają, wtrącają się w czyjeś życie i oceniają, jakby ktoś ich słuchał. Hahaha, nic nie słyszę. I po co ta zazdrość? Zazdrość urodzie szkodzi
Anna Stasiukiewicz, podobnie do swojej sławnej córki, długo nie miała szczęścia w miłości. Włodarczyk niejednokrotnie wspominała, że mężczyzna, z którym matka związała się po rozwodzie, szczerze jej nienawidził. To przez niego przyjęła rolę w "Sarze".
Włodarczyk wyznała prawdę o ślubie z Karasiem. Wcale nie pobrali się w Dubaju!
Ojczym Włodarczyk zgotował jej piekło
Agnieszka Włodarczyk dopiero niedawno tak szczerze opisała trudne doświadczenia z młodości. Aktorka przyznała, że jej ojczym szczerze jej nienawidził. To właśnie przez sytuację w domu nieletnia aktorka zdecydowała się na zagranie w filmie "Sara".
Ale kiedy przyszedł dzień, i musiałam zdecydować, czy chcę zagrać tak odważną rolę czy nie, wiedziałam, że mam dwa wyjścia. Albo zostanę w domu, który mówiąc delikatnie nie był oazą spokoju, albo dostanę szansę wyrwania się z tego koszmaru i będę niezależna. Bardzo mi na tej niezależności zależało, żeby nikt mi już niczego nie wypominał, nie krzyczał, nie wpędzał w poczucie winy, nie robił awantur. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale uwierzcie mi, łatwo nie było - pisała.
Jak dodała, rolę przyjęła nie po to, by odnieść sukces, a po to, by się uwolnić.
Mój ojczym szczerze mnie nienawidził. No cóż, nie wszyscy mają malinowe i beztroskie dzieciństwo… Wracając zatem do tematu Sary, zagrałam ,żeby się uwolnić. Mama dała mi wybór, a ja z niego skorzystałam. Pewnie czuła instynktownie, że to będzie lepsze niż zostanie w domu. Że dzięki tej decyzji będę miała w życiu lepiej niż Ona. Czy ja pozwoliłabym swojemu dziecku na takie sceny? Myślę, że nie. Natomiast nie chcę tu oceniać podejścia, ani sumienia mojej mamy.
Dziś aktorka i piosenkarka sama jest szczęśliwą mamą.