Demi Lovato trafiła na usta wszystkich, gdy najprawdopodobniej po przedawkowaniu narkotyków znalazła się w szpitalu. Już miesiąc wcześniej gwiazda sygnalizowała jednak swój zły stan w singlu Sober, gdzie przyznała, że wróciła do uzależnienia. Znak był jednak najwyraźniej niewystarczający, bo nikt nie uchronił Demi przed ostatnimi wydarzeniami. Okazuje się, że z powrotem nałogu gwiazda walczyła już od kilku miesięcy. Szczegóły podał The Sun.
W marcu tego roku Demi Lovato miała popaść w ostry konflikt ze swoim wieloletnim trenerem trzeźwości, Mike Bayerem. Mężczyzna od sześciu lat wspierał ją w jej walce z uzależnieniem narkotykowym. W wyniku kłótni Demi zwolniła go jednak w marcu z pracy.
>> Demi Lovato: Wilmer Valderrama odwiedził ją w szpitalu! "Wyglądał na załamanego"
Już wtedy trener czuł, że stan Demi Lovato znacznie się pogarsza.
Czuł się tak, jakby zawsze usprawiedliwiała siebie, swoje złe zachowanie i nie mówiła mu prawdy o tym, co planowała robić. Wywalił całe jej g**no na wierzch, czego ona nie doceniła. Zwolniła go kilka tygodni temu - mieli sporą kłótnię, a następnie przestali się nawzajem obserwować w mediach społecznościowych. To było bardzo brzydkie i nieprzyjemne, ponieważ ten facet był jak "jej skała", na której opierała się po tym, jak zerwała z Wilmerem. Wtedy zaczęła też odsuwać od siebie ludzi. Ale jest lubiana w Hollywood - ludzie chcą po prostu jej pomóc, by wyzdrowiała.
- zdradził informator The Sun.
Decyzja Demi Lovato o zwolnieniu trenera trzeźwości bardzo zaniepokoiła jej rodzinę. Bliscy wokalistki już wtedy zaczęli namawiać ją, by wróciła na odwyk.
Czy teraz się na to zdecyduje?