Amerykanie w wielkim napięciu czekają na wyniki wyborów prezydenckich. 3 listopada mieszkańcy Stanów Zjednoczonych decydowali, kto będzie następnym prezydentem tego kraju. O reelekcję ubiega się Donald Trump, a jego przeciwnikiem jest Joe Biden.
Ale wśród kandydatów, na których Amerykanie mogli oddać głos w wyborach prezydenckich znalazł się także Kanye West. Mąż Kim Kardashian w 2020 roku spełnił swoją składaną od kilku lat obietnicę, dopisując się do listy kandydatów. Oczywiście raper nie miał żadnych szans na pokonanie dwójki najważniejszych kandydatów, ale i tak wybory prezydenckie w USA stały się w jego życiu bardzo ważnym wydarzeniem.
Tak ważnym, że - jak sam przyznał Kanye West - po raz pierwszy zdecydował się w ogóle zagłosować!
Oczywiście raper uwiecznił to niezwykłe wydarzenie na filmach, które natychmiast opublikował na Twitterze.
Kanye West głosuje na Kanye Westa
Czy Kanye West miał jakiekolwiek realne szanse na wybranie wyborów prezydenckich w USA? Oczywiście nie, i na pewno sam świetnie zdaje sobie z tego sprawę. Ale i tak bardzo przeżywa to wydarzenie - pewnie dlatego, że w ogóle pierwszy raz w życiu osobiście skorzystał z prawa do głosowania.
Tak w każdym razie wynika z jego postów na Twitterze!
Pierwszy głos w moim życiu. Jesteśmy tutaj, aby służyć. Modlimy się za każdego przywódcę na świecie ?
- napisał Kanye West przy filmie, na którym widać, jak umieszcza kartę do głosowania w automacie wyborczym.
Wcześniej Kanye West pokazał na zdjęciu, jak oddaje głos - oczywiście na samego siebie.
Dzisiaj głosuję po raz pierwszy w życiu na prezydenta Stanów Zjednoczonych, na kogoś, komu naprawdę ufam... siebie
- napisał wcześniej Kanye West na Twitterze.
Mąż Kim Kardashian wydał na kampanię wyborczą nieco ponad 10 mln dolarów. Niestety zabrał się za nią zbyt późno i udało mu się zarejestrować na oficjalnych listach kandydatów jedynie w 12 stanach. Nie zrobił tego na przykład w Illinois, czyli swoim rodzinnym stanie.
Kanye West powiedział niedawno dziennikarzom, że startuje w wyborach prezydenckich z ramienia założonej przez siebie "Birthday Party". Zapytany, skąd taka dziwna nazwa partii, odpowiedział:
Bo jeśli wygram, wszyscy będą świętować urodziny.