“Pobił mnie Henryk Stokłosa” - takie zawiadomienie w piątkową noc złożył w Komendzie Powiatowej Policji w Pile Hubert Karolczak, działacz Stowarzyszenia Ekologicznego Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej. Karolczak twierdzi, że były senator siłą wyciągnął go z samochodu, rozdarł mu koszulkę i kilkakrotnie uderzył w twarz.
Do zdarzenia miało dojść w piątek w Śmiłowie koło Piły, niedaleko pola należącego do “Farmutilu” Henryka Stokłosy, na którym zakopane są szczątki zwierzęce. Ekolodzy twierdzą, że chcieli sprawdzić w jakim stanie znajduje się pole, tym bardziej, że 15. listopada mija termin wyznaczony “Farmutilowi” przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska na zagospodarowanie pola. Towarzyszyli im policjanci z Kaczor.
Okazało się jednak, że na polu nie są prowadzone żadne prace i dlatego też ekolodzy postanowili opuścić drogę.
“Policja odjechała, a na miejscu pojawił się właściciel “Farmutilu”, Henryk Stokłosa w towarzystwie swoich pracowników” - mówi Hubert Karolczak. “Podbiegł do mojego samochodu, otworzył drzwi i kazał wysiadać. Gdy powiedziałem, że nie wysiądę, sam mnie wyciągnął – porwał mi koszulkę, parę razy uderzył w twarz, spadły mi okulary; jestem podrapany”.
Karolczakowi udało się odjechać z miejsca, jednak został tam jego kolega, Mścisław Brodala.
“Pan Stokłosa mnie zauważył i polecił ochroniarzom, żeby mnie zatrzymali. Wzięli mnie pod ręce, a Stokłosa we wściekłości wymieniał obelżywe słowa i – jak dzieciakowi – wykręcał mi uszy; dostałem też kopniaka w udo” - relacjonuje Brodala. “Stokłosa nakazał też ochroniarzom, żeby wprowadzili mnie na teren zakładu. No i prowadzili... Obawiałem się, że będę pływał w gnojówce, bo pan Stokłosa powiedział, że mnie wykąpie w gnojowicy. Mam 62 lata i chciałbym jeszcze jakoś spokojnie pożyć, ale nie wiem czy tu się da...” - dodał Mścisław Brodala.
Po chwili na miejscu pojawiła się wezwana przez ekologów policja, która “odbiła” Brodalę z rąk ochroniarzy Farmutilu.
Choć rzecznik firmy Henryka Stokłosy, Marek Barabasz, twierdzi, że nie było to “odbicie” a jedynie odebranie z rąk ochroniarzy, którzy zatrzymali Brodalę z powodu jego podejrzanego zachowania.
Marek Barabasz przedstawił nam także inną wersję pobicia Huberta Karolczaka przez Henryka Stokłosę.
“Henryk Stokłosa chciał porozmawiać z ludźmi, którzy znajdowali się w samochodzie. Oswietlił latarką szybę samochodu i wtedy “wyskoczyła” z niego grupa osób i zaatakowała Henryka Stokłosę. Doszło do takiej – można powiedzieć – trochę ostrzejszej wymiany zdań” - tłumaczył Marek Barabasz.
Henryk Stokłosa złożył w Komendzie Powiatowej Policji w Pile zawiadomienie o kierowaniu gróźb karalnych pod jego adresem, a także o o znieważeniu przez Brodalę, który według Stokłosy opluł go i o naruszeniu nietykalności cielesnej przez Karolczaka, który – jak twierdzi były senator - uderzył go w twarz.
Rzecznik Farmutilu powiedział nam również, że inny był powód, dla którego ekolodzy znaleźli się przy polu, na którym zakopane są szczątki zwierzęce.
“Na terenie, na którym przebywały te osoby znaleziono nieżywego kruka, z uszkodzonymi częściami ciała. Mamy podejrzenia, że ten ptak został podrzucony” - mówi Marek Barabasz.
Kruka zabrał Powiatowy Lekarz Weterynarii w Pile. Farmutil chce zapłacić za ustalenie przyczyn jego zgonu.
Dochodzenie w sprawie piątkowych wydarzeń w Śmiłowie prowadzi Komenda Powiatowa Policji w Pile.
(na zdjęciu Hubert Karolczak podczas obdukcji lekarskiej w pilskim szrpitalu)
Stokłosa pobił czy pobito Stokłosę?
2006-11-21
11:18
“Pobił mnie Henryk Stokłosa” - takie zawiadomienie w piątkową noc złożył w Komendzie Powiatowej Policji w Pile Hubert Karolczak, działacz Stowarzyszenia Ekologicznego Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej. Karolczak twierdzi, że były senator siłą wyciągnął go z samochodu, rozdarł mu koszulkę i kilkakrotnie uderzył w twarz. Stokłosa twierdzi, że to on został zaatakowany przez ekologów.