W jednej z warszawskich restauracji doszło do niecodziennej sytuacji, którą na swoim Instagramie opisał redaktor Maciej Makselon. Otóż, wraz z ukochaną udali się do popularnej restauracji przy Placu Konstytucji, gdzie zamówili kolorowe drinki, aby uczcić jej urodziny. Chwilę później nabrali ochoty na słone przekąski i kiedy poprosili obsługę o naczosy, w odpowiedzi usłyszeli, że to niemożliwie, ponieważ na życzenie artysty, który za chwilę rozpoczyna występ, KUCHNIĘ ZAMKNIĘTO. Chwilę później w lokalu rozległy się głośne krzyki, a muzyk poprosił wszystkich o wstanie i dołączenie do zabawy.
Nieszczęśliwym zrządzeniem losu podczas świętowania urodzin mojej lubej trafiliśmy do knajpy na Placu Konstytucji. Takiej ze stekami, burgerami, żeberkami, w której podaje się drinki z whisky. Siadamy, zamawiamy drinki, chcemy też naczoski - czytamy na Instagramie Macieja Makselona - Nie można, wynoszone są ostatnie dania, właśnie zamknięto kuchnię, bo artysta sobie nie życzy. Nazwiska nie pomnę, aktor chyba, on wcześniej promował jakiś film z Rafalalą, to chyba nie wyszło, jakieś takie grzyby - kontynuował.
Nie trudno się domyślić, że redaktor miał na myśli Sebastiana Fabijańskiego, którego afera z Rafalalą jest świetnie znana osobom, które interesowały się rozstaniem Fabijańskiego i Maafashion.
Polecany artykuł:
Sebastian Fabijański również jest zażenowany sytuacją w restauracji. Przeprasza gości
Kiedy media zaczęły rozpisywać się na temat niecodziennego incydentu w restauracji, Sebastian Fabijański zaczął się publicznie tłumaczyć z zajścia, a przy okazji przeprosił gości, którzy poczuli się niekomfortowo.
A propos tego koncertu, o którym piszą media ostatnio, chciałem tylko powiedzieć, że to było zwykłe niedogadanie między mną a lokalem. Chaotycznie organizowany, wszystko w pędzie, ja z planu zdjęciowego i tak dalej. I tyle. Ale oczywiście, jak ktoś się poczuł urażony tą sytuacją, która miała miejsce to oczywiście przepraszam. Nie było to moją intencją - wytłumaczył Fabijański.
Okazał się również - jak podaje Maciej Makselon - że Sebastian Fabijański zadzwonił wcześniej do redaktora, aby wyjaśnić całą sytuację.