Sandra Kubicka od 3 lat szturmuje polski show biznes, a na fali popularności i rosnących w sieci zasięgów, angażuje się w coraz to nowsze projekty. Na początku tego roku dowiedzieliśmy się, że poprowadzi zupełnie nowy format stacji TVP - „Love Me Or Leave Me. Kochaj albo rzuć” - w którym uczestnicy próbują odnaleźć miłość. Wówczas internauci wytknęli Sandrze hipokryzję, gdyż wcześniej zapewniała, że nigdy w życiu nie zdecyduje się na współpracę z publicznym nadawcą - ...są miejsca, do których nie pójdę i programy, w których nie będę uczestniczyć - mówiła Sandra w rozmowie z "Pomponikiem".
Życie jednak zweryfikowało jej poglądy i kiedy pojawiła się intratna propozycja, nie wahała się ani chwili, aby wejść do paszczy lwa. Przymknęła oko na retorykę płynącą z TVP odnośnie poszanowania wolności kobiet oraz prawa do aborcji, a co więcej zmieniła swoją narrację - Uwierzcie mi, ten program zmieni Wasze poglądy. Na pewno nie zobaczycie tutaj wulgaryzmu, natomiast zobaczycie wiele pięknych emocji. Jestem OGROMNIE DUMNA z tego projektu - pisała na Instagramie.
Sandra Kubicka ma powód do dumy
Do tej pory program „Love Me Or Leave Me. Kochaj albo rzuć” emitowany był za pośrednictwem VOD TVP. Jednak, jak podają "Wirtualne media", jesienią tego roku, widzowie zobaczą do w TVP Kobieta.
O czym jest program? To miłosne reality-show, w którym udział bierze osiem par, które zamieszkują luksusową willę. Uczestnicy śledząc poczynania innych par, głosują, kto powinien opuścić program. Podczas półfinału pary zostają poddane testowi. Badanie reakcji mózgu wskazuje czy, to co czują i to co mówią bohaterowie, są ze sobą zgodne. W finale następuje głosowanie, kto zasługuje na główną wygraną w postaci 100 tys. złotych.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Sandra Kubicka zdradziła czego najbardziej żałuję w życiu. "Byłam młoda i głupia"