Krzysztof i Maja Rutkowscy są jedną z najgorętszych par polskiego show-biznesu. Detektyw i jego żona są bardzo aktywni w mediach społecznościowych, gdzie chętnie chwalą się swoim luksusowym życiem. Jeszcze na długo przed Pierwszą Komunią Świętą Krzysztofa juniora powiedzieli, że nie będą oszczędzać na prezencie dla syna i podarują mu wymarzony samochód. Krzyś jest wielkim fanem motoryzacji i chciał uczyć się driftowania, które jest dość niebezpiecznym manewrem.
Rutkowscy przeżyli chwile grozy
Choć rodzice spełnili marzenie swojego syna bez mrugnięcia okiem, to w wywiadzie, którego udzielili portalowi Jastrząb Post, wyznali, że ciągle uczulają go na temat bezpieczeństwa na drodze. Okazuje się, że w przeszłości rodzina Rutkowskich przeżyła chwilę grozy, a zdarzenia te mogły skończyć się dla nich tragicznie. Krzysztof Rutkowski wielokrotnie ścigał przestępców, więc szybka i niebezpieczna jazda nie jest dla niego obcym tematem. Jednak sytuacja, która miała miejsce, nie przydarzyła mu się podczas jego pracy, a powrotu do domu z jednego z rodzinnych wyjazdów.
Uniknęliśmy absolutnie cudem nieszczęścia, ponieważ mogliśmy wszyscy razem zginąć podczas jazdy, podczas powrotu z Łomży i to byłby dramat, który pojawił się dosłownie w sekundę. Dlatego uważajcie, jak jeździcie i jak korzystacie z samochodów - wyznał detektyw.
Na szczęście samochód podczas powrotu z wakacji prowadziła Maja Rutkowska, która przyznaje, że zawsze jeździ bardzo ostrożnie i zgodnie z przepisami ruchu drogowego. Tak kobieta wspomina sytuację, w której cudem uniknęli śmierci.
Byliśmy na obwodnicy Warszawy. Dobrze, że ja jeżdżę powoli i kiedy jest noc, to naprawdę uważam. Jechałam około 80-90 km/h i całe szczęście. Nagle huk - podejrzewam, że pękła opona tira, który jechał przed nami. Opona strzeliła, niesamowity hałas. Dużo jest takich wypadków, kiedy można zginąć. A poza tym, że pękła opona w tirze przed nami, to jeszcze odkręciło się drugie koło i leciało w naszą stronę. Podobno krzyknęłam tylko "O Jezu" i nie hamowałam, tylko odbiłam w prawą stronę i uderzyliśmy samochodem w bok. Myśleliśmy, że nie mamy przodu. Na szczęście ten samochód nie jest bardzo uszkodzony. Przejechaliśmy, ochłonęłam i sprawdziliśmy, czy możemy jechać dalej. Dojechaliśmy o 4, położyłam się o 5-tej - powiedziała Maja Rutkowska w wywiadzie dla Jastrząb Post.