To prawdziwy cud!

Rodzina Rutkowskich przeżyła chwile grozy. Mogli zginąć!

2024-05-24 12:48

Krzysztof i Maja Rutkowsy niedawno nie tylko świętowali Komunię swojego syna, ale również przysięgali sobie wieczną miłość w kościele. Słynny były detektyw, który popularność zyskał w latach 90. dzięki działalności prywatnego biura detektywistycznego "Rutkowski" oraz jego małżonka podarowali synowi z okazji tego ważnego wydarzenia w jego życiu samochód, którym chłopiec ma uczyć się driftować. W jednym z ostatnich wywiadów opowiedzieli także o niebezpiecznym wypadku, którego doznali.

Krzysztof i Maja Rutkowscy są jedną z najgorętszych par polskiego show-biznesu. Detektyw i jego żona są bardzo aktywni w mediach społecznościowych, gdzie chętnie chwalą się swoim luksusowym życiem. Jeszcze na długo przed Pierwszą Komunią Świętą Krzysztofa juniora powiedzieli, że nie będą oszczędzać na prezencie dla syna i podarują mu wymarzony samochód. Krzyś jest wielkim fanem motoryzacji i chciał uczyć się driftowania, które jest dość niebezpiecznym manewrem.

Krzysztof Rutkowski nie może opędzić się od wielbicielek. Ujawnił treść listów od kobiet

Rutkowscy przeżyli chwile grozy

Choć rodzice spełnili marzenie swojego syna bez mrugnięcia okiem, to w wywiadzie, którego udzielili portalowi Jastrząb Post, wyznali, że ciągle uczulają go na temat bezpieczeństwa na drodze. Okazuje się, że w przeszłości rodzina Rutkowskich przeżyła chwilę grozy, a zdarzenia te mogły skończyć się dla nich tragicznie. Krzysztof Rutkowski wielokrotnie ścigał przestępców, więc szybka i niebezpieczna jazda nie jest dla niego obcym tematem. Jednak sytuacja, która miała miejsce, nie przydarzyła mu się podczas jego pracy, a powrotu do domu z jednego z rodzinnych wyjazdów.

Uniknęliśmy absolutnie cudem nieszczęścia, ponieważ mogliśmy wszyscy razem zginąć podczas jazdy, podczas powrotu z Łomży i to byłby dramat, który pojawił się dosłownie w sekundę. Dlatego uważajcie, jak jeździcie i jak korzystacie z samochodów - wyznał detektyw.

Na szczęście samochód podczas powrotu z wakacji prowadziła Maja Rutkowska, która przyznaje, że zawsze jeździ bardzo ostrożnie i zgodnie z przepisami ruchu drogowego. Tak kobieta wspomina sytuację, w której cudem uniknęli śmierci.

Byliśmy na obwodnicy Warszawy. Dobrze, że ja jeżdżę powoli i kiedy jest noc, to naprawdę uważam. Jechałam około 80-90 km/h i całe szczęście. Nagle huk - podejrzewam, że pękła opona tira, który jechał przed nami. Opona strzeliła, niesamowity hałas. Dużo jest takich wypadków, kiedy można zginąć. A poza tym, że pękła opona w tirze przed nami, to jeszcze odkręciło się drugie koło i leciało w naszą stronę. Podobno krzyknęłam tylko "O Jezu" i nie hamowałam, tylko odbiłam w prawą stronę i uderzyliśmy samochodem w bok. Myśleliśmy, że nie mamy przodu. Na szczęście ten samochód nie jest bardzo uszkodzony. Przejechaliśmy, ochłonęłam i sprawdziliśmy, czy możemy jechać dalej. Dojechaliśmy o 4, położyłam się o 5-tej - powiedziała Maja Rutkowska w wywiadzie dla Jastrząb Post.