Taylor Swift woli dmuchać na zimne, bo sytuacja z 2013 roku kosztowała ją mnóstwo nerwów, czasu i pieniędzy. Przypomnijmy - podczas spotkania z fanami, czyli tzw. meet-and-greets, Taylor Swift pozowała do zdjęć m.in. z prezenterem radia KIX 92.7 FM z Denver o nazwisku David Mueller. W trakcie spotkania doszło do nieprzyjemnej sytuacji - piosenkarka oskarżyła DJ-a o to, że ten dotknął jej pupy.
Sprawa zrobiła się głośna i ostatecznie trafiła do sądu, bo DJ został zwolniony z pracy - jego zdaniem, niesłusznie. Sprawa ciągnęła się latami i obie strony nie zamierzały ustąpić.
TAYLOR SWIFT DMUCHA NA ZIMNE
Po tych doświadczeniach artystka zdecydowała, że lepiej zawczasu zabezpieczyć się przed podobnymi sytuacjami i na wszelki wypadek zadbać o to, aby w przypadku powtórzenia się incydentu dysponować twardym dowodem w postaci nagrania wideo.
W tym celu, jak donosi amerykańska prasa, Taylor Swift zdecydowała, że wszystkie jej spotkania z fanami będą filmowane - także od tyłu! Zdaniem Fox News, piosenkarka chce mieć w razie czego dowód w postaci filmów zrobionych "pod wszystkimi kątami".
Pomysł Taylor Swift może się wydawać kontrowersyjny, ale z drugiej strony to lepsze, niż całkowita rezygnacja ze spotkań z fanami. Przypomnijmy, że tak właśnie postąpił Justin Bieber. Co prawda piosenkarza chyba żadna z fanek nie łapała za tyłek, ale artysta twierdził, że meet-and-greets kosztują go zbyt wiele zdrowia.