W październiku 2017 roku Piotr Najsztub potrącił kobietę na przejściu dla pieszych. 75-latka przechodziła przez ulicę w Konstancinie-Jeziornej koło Warszawy. Poszkodowana doznała potłuczenia głowy i klatki piersiowej. W momencie zdarzenia dziennikarz był trzeźwy. Nie miał przy sobie prawa jazdy.
Proces Piotra Najsztuba
Proces sądowy Piotra Najsztuba trwał prawie dwa lata. Pierwszy wyrok wobec dziennikarza był skazujący. Na początku sierpnia 2018 roku Sąd Rejonowy w Piasecznie skazał Najsztuba na 6 tys. zł grzywny i 10 tys. zł nawiązki wobec kobiety. Prokurator Generalny, Zbigniew Ziobro, domagał się wyższej kary dla sprawcy zdarzenia.
W międzyczasie publicysta został ukarany grzywną w wysokości 3 tysięcy złotych za jazdę bez ważnego ubezpieczenia i przeglądu.
We wtorek, 18 czerwca 2019, w Piasecznie zapadł drugi wyrok w sprawie potrącenia kobiety przez Najsztuba. Dziennikarz został uniewinniony! Jak komentuje wyrok?
Piotr Najsztub w Dzień Dobry TVN
Piotr Najsztub był gościem Dzień Dobry TVN, gdzie odniósł się do procesu, jak i do samego zdarzenia. Sąd tym razem wziął pod uwagę okoliczności, jakie towarzyszyły zdarzeniu.
Kolejni biegli powołani przez prokuraturę ustalili wspólnie, że jechałem około 20 na godzinę. Padał deszcz, był ciemny wieczór, niedoświetlone pasy. Nie miałem szans zahamować. Zobaczyłem panią w ostatniej chwili, kiedy była już właściwie przed maską.
- powiedział Piotr Najsztub w Dzień Dobry TVN. Dziennikarz przyznaje, że po zakończeniu sprawy czuje spokój.
Ja w tym procesie nie mieszałem bardzo, nie zgłaszałem wniosków dowodowych. Chciałem, żeby to się odbyło po prostu. Prokuratura trochę szalała, zmieniała biegłych, bo ci biegli nie odpowiadali na oczekiwania prokuratury wobec tych opinii.
- wyjaśnił dziennikarz.
Piotr Najsztub ofiarą hejtu
Piotr Najsztub wyjawił, że, poza zarzutami prokuratorskimi, musiał mierzyć się także z atakami mediów publicznych i nie tylko...
- stwierdził gwiazdor mediów. Niektórzy ponoć oczekiwali nawet, że Najsztubowi utnie się głowę!
- ocenił Najsztub. Dziennikarz spodziewa się odwołania od wyroku ze strony Zbigniewa Ziobry.
- stwierdził Piotr Najsztub. Gość Dzień Dobry TVN wyjawił też, że w procesie było wiele niejasności - również takich, które działały na jego korzyść. Jednak mimo korzystnego dla siebie wyroku, dziennikarz przeżył traumę.
Sąd, kiedy rozstrzygał tę sprawę, nie ustalił ponad wszelką wątpliwość, z jaką prędkością na przykład weszła ta pani na pasy, więc musiał uznać, że nie jestem winny spowodowania tego wypadku, bo prokuratura oskarżała mnie, że nie zachowując szczególnej ostrożności nieumyślnie spowodowałem wypadek. Sąd uznał, że zachowałem szczególna ostrożność i że ten warunek, o którym mówiła prokuratura, nie został spełniony, w związku z czym mnie uniewinnił. Oczywiście przejechanie czy uderzenie kogokolwiek, czy na pasach, czy nie, jest czynnością czy emocją, którą się bardzo długo pamięta. Ten wypadek się odtwarza w głowie przez kilka następnych miesięcy i nad tym nie można zapanować. To jest jakiś rodzaj stresu pourazowego.
Spora część mediów rządowych domagała się usunięcia mnie z pracy, czyli z TOK FM-u, nie wiadomo dlaczego, ale uważali, że tak... Biegała za mną z kamerą nawet nie dziennikarka, tylko po prostu pracownica TVP, i krzyczała do mnie, że mam przeprosić Polaków za to, że spowodowałem wypadek. To samo działo się potem w sądzie, kiedy z kolei jakiś inny pracownik TVP Info też biegał za mną i krzyczał, że mam przepraszać. Jako że żyjemy w cywilizacji oburzenia, oburzamy się na wszystko, co skrajne, to stałem się też po części ofiarą tego oburzenia.
Uważałem za groteskowe, że w średniej wielkości europejskim kraju Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny po moim wypadku dwukrotnie publicznie na ten temat się wypowiada - najpierw na konferencji prasowej mówi, że celebryci (trochę mnie tutaj awansował) powinni być karani tak, jak zwykli ludzie... Oczywiście, zgoda! Ale po tygodniu w wywiadzie dla braci Karnowskich, W Sieci, powiedział, że ja powinienem być mocniej ukarany i surowiej, niż inni, bo jestem celebrytą. (...) Jest to absurdalne, by Minister Sprawiedliwości wypowiadał się w sprawie wypadku komunikacyjnego, w którym nikt nie zginął i nie został poważnie ranny, a on w tej sprawie dwa razy publicznie zabiera głos.