Związek Pete Davidsona i Ariany Grande w 2018 roku od początku wzbudzał wśród fanów ogromne emocje. Gdy wokalistka zaczęła spotykać się z komikiem, nieznany szerzej aktor SNL zaczął regularnie pojawiać się w mediach plotkarskich na całym świecie. Sam zresztą skutecznie podsycał zainteresowanie własną osobą, niemal w każdym stand upie żartując, często w niewybredny sposób, ze swojej dziewczyny.
Związek pary kwitł jednak w zawrotnym tempie, a już po kilku miesiącach znajomości Ariana Grande przyjęła oświadczyny ukochanego. Na dowód miłości oboje zrobili sobie kilka wspólnych tatuaży i być może wszystko trwałoby aż do teraz, gdyby nie tragiczna śmierć Mac Millera. Teraz Pete Davidson przyznał, że szybko zrozumiał, co oznacza dla niego śmierć rapera.
Pete Davidson wiedział, że to koniec
Zanim Ariana Grande związała się z Pete Davidsonem, przez kilka lat spotykała się właśnie z Mac Millerem. Po ich rozstaniu gwiazda sugerowała, że nie poradziła sobie z powracającym uzależnieniem Millera od narkotyków i dla swojego dobra zakończyła ich związek. Jego nagła śmierć we wrześniu 2018 roku całkowicie nią jednak wstrząsnęła. Wokalistka szybko rozstała się z Davidsonem i przez wiele miesięcy żyła w żałobie.
Teraz komik przyznał, że szybko zdał sobie sprawę z tego, co Ariana Grande naprawdę czuła do Mac Millera.
Krótko po tym wiedziałem, że to koniec. To było naprawdę straszne, nie potrafię sobie wyobrazić tego g**. Jedyne co wiem, to że ona go naprawdę kochała, nie robiła tego dla rozgłosu czy czegoś. Powiedziałem więc: "Posłuchaj, rozumiem, zrób to, co musisz, będę tu.". Myślę, że powiedziałem: "Będę tak długo, aż już nie będziesz tego chciała".
- przyznał Pete Davidson.
Ariana Grande nigdy nie oskarżała Pete Davidsona o rozpad ich związku. Gwiazda poświęciła mu nawet wers w swoim singlu Thank U, Next, śpiewając: "Jestem za niego wdzięczna".