Paulina Smaszcz prężnie działa w mediach społecznościowych, gdzie zgromadziła prawdziwą rzeszę oddanych jej wielbicielek. Znana z motywowania kobiet i uszczypliwości względem byłego męża celebrytka postanowiła sprawdzić, jak odnalazłaby się na Tinderze. Smaszcz założyła konto na najpopularniejszej na świecie aplikacji randkowej w ramach eksperymentu. Wnioski, do jakich doszła po zaledwie tygodniu użytkowania aplikacji mobilnej i konwersowania z potencjalnymi kandydatami na partnera, nie napawają optymizmem. Paulina Smaszcz podzieliła się swoimi wrażeniami z obserwatorkami, dając im do zrozumienia, żeby nie dawały się omotać. Zdaniem ekspertki od PR-u na Tinderze roi się od oszustów chcących tylko wykorzystać naiwność samotnych kobiet. Naprawdę jest aż tak źle?
Paulina Smaszcz na Tinderze
Doświadczenie, jakie Paulina Smaszcz zdobyła na Tinderze, nie napawa optymizmem. Była żona Macieja Kurzajewskiego przestrzegła swoje obserwatorki.
Co tam się zadziało! Opiszę to wszystko w swojej książce, ale muszę wam powiedzieć jedno: Nie dajcie się dziewczyny dymać jak kozy w rajtuzach. Ci faceci opowiadają takie bzdury, takie kłamstwa, tak łatwo to zweryfikować - wyznała.
Ekspertka od PR-u powołała się na historie, jakimi dzieliły się z nią wielbicielki.
Jest tyle kobiet, które przyszły do mnie oszukane po jakichś takich aktywnościach. Tak łatwo wyczuć nutę, kiedy potrzebujecie, że on powie: "O, jaka jesteś piękna, cudowna, nigdy nie spotkałem takiej jak ty, Boże, moje życie się w ogóle zmieniło, rozświetliło się, kiedy pojawiłaś się ty, prześlij tysiąc złotych". A nawet jeśli nie, to flirtuje z wami i kiedy już dochodzi do takiego punktu, że ma się z wami spotkać lub porozmawiać, to nagle znika. Dziewczyny, musicie być pewne swojej wartości - zaapelowała.
Jesteście zaskoczeni?