Antek Królikowski w ciągu zaledwie paru tygodni stał się jedną z najmniej lubianych osób w przestrzeni publicznej. Najpierw światło dzienne ujrzała historia rozpadu jego małżeństwa. Aktor związał się z inną kobietą, podczas gdy jego (niedługo była już żona) była w ciąży. Później zaprzyjaźnił się z ochroniarzem znanego oszusta, którego historię opowiedział Netflix, a na koniec zorganizował galę freak fightową, gdzie zawalczyć mieli sobowtóry Putina i Zełenskiego. Królikowski w ogniu krytyki zdecydował się na odejście z życia publicznego, a argumentował swoją decyzję chorobą.
Aktor faktycznie zamilkł, jednak nie wszyscy wierzyli w to, że może cierpieć na jakąś przypadłość. Wszystko wyjaśniło się w najnowszym odcinku "Przez Atlantyk", w którym jakiś czas temu wziął udział Królikowski. Tam pierwszy raz publicznie powiedział o tym, że cierpi na stwardnienie rozsiane. To właśnie choroba ma odpowiadać za jego niektóre zachowania.
Zaczęło się wszystko od tego, że w 2016 roku zostałem poproszony w programie rozrywkowym. Pamiętam, na scenie nagle poczułem, że gdzieś z trzewi wychodzi coś do gardła aż do samego mózgu. Paraliż na całej lewej stronie twarzy. 6 grudnia na Mikołaja dostałem taki prezent w postaci diagnozy SM, czyli stwardnienie rozsiane. Nieuleczalna choroba centralnego układu nerwowego. No i żyję z tym. Ze świadomością tej diagnozy żyję od 2016 - opowiadał w programie Antek Królikowski.
To są takie momenty, w których człowiek się zastanawia, po co to wszystko. Mam to od lat, że ludzie postrzegają mnie, że "widać, że naćpany, że na*ebany" i tak mnie oceniają. Bywa to mega denerwujące, ale to tym bardziej, jeżeli już los tak chciał. To mam poczucie, że jestem to winien światu, żeby pokazać, że mimo choroby można żyć, mieć syna, spełniać się zawodowo. Można nawet przepłynąć Atlantyk. Można wszystko, tylko trzeba bardzo chcieć i mieć przy sobie dobrych ludzi - mówi o chorobie Królikowski
Polecany artykuł: