Monika Miller doskonale wie, czym jest hejt. Od lat krytykowana jest nie tylko za swoje liczne tatuaże, ale także za bycie po prostu sobą. Niestety poprzedni rok przyniósł jej złe chwile. Wnuczka Leszka Millera trafiła do szpitala. Po powrocie do domu zdradziła co jej dolega.
Polecany artykuł:
Teraz w wywiadzie dla magazynu cozatydzien.pl, przyznała, jak radzi sobie w walce z hejtem. A ten wciąż jest ogromny. Niestety, jak sama powiedziała, wiele osób twierdzi, że upadek na zdrowiu jest dla niej dobrym pretekstem do osiągnięcia jeszcze większej sławy.
Piszą, że wybijam się na chorobie, że zarabiam na tym kasę, że przesadzam, że nie zasługuję na leczenie. Ale na szczęście te miłe wiadomości przeważają te kąśliwe.
- zdradziła, odpowiadając na pytanie Aleksandry Głowińskiej, co na temat choroby piszą ludzie.
Bliscy wspierają cię w powrocie do zdrowia?
- brzmiało kolejne pytanie.
- odpowiedziała Monika.
W mojej rodzinie jest trochę tak, nie chcę przesadzić, ale są bardzo ostrożni. Zanim się dowiedzieliśmy, że mam fibromialgię, uchodziłam za rodzinnego hipochondryka. Dlatego podchodzili z dystansem. Ale dostaję bardzo dużo wsparcia od kompletnie obcych osób. Modlą się o mnie, chcą zakładać zbiórki, wysyłają mi prezenty.