Britney Spears jak żadna inna gwiazda boleśnie przekonała się, co to znaczy być kontrolowanym. W 2008 roku wokalistka trafiła pod kuratelę własnego ojca Jamiego, która całkowicie pozbawiła ją praw do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z jej życiem prywatnym i zawodowym na ponad trzynaście lat. Trudno sobie wyobrazić, jak potoczyłyby się losy piosenkarki, gdyby nie zaangażowanie ze strony fanów, którzy po odkryciu, że ich idolka została zamknięta w zakładzie psychiatrycznym wbrew własnej woli, stworzyli ruch Free Britney dążący do uwolnienia jej spod kontroli ojca-tyrana. Britney Spears oficjalnie odzyskała wolność w listopadzie 2021 roku. Od tamtej pory nie udzieliła jednak żadnego wywiadu, a właściwie każdy z postów dotyczących traumatycznych wspomnień, jakie zamieściła na Instagramie, został usunięty. To wywołało lawinę spekulacji wśród sporej części martwiących się o jej zdrowie internautów. Niektóre z teorii wymknęły się spod kontroli. Dociekliwi wielbiciele stwierdzili, że mąż gwiazdy zarządza jej kontami w mediach społecznościowych. Najbardziej wstrząsającą z pogłosek jest jednak ta, że Britney... nie żyje. Sam Asghari nie wytrzymał i odpowiedział.
Britney Spears NIE ŻYJE?! Liczba teorii spiskowych rośnie z każdym dniem!
Britney Spears wraca na Instagram
Mąż Britney Spears, Sam Asghari, jest bardzo aktywny w mediach społecznościowych. Widząc pojawiające się komentarze ze strony fanów, model i aktor postanowił zareagować. Za pośrednictwem funkcji stories na Instagramie zapewnił, że piosenkarka sama podjęła decyzję o chwilowym lub nie wycofaniu się z show-biznesu.
Media społecznościowe mogą wywołać traumę. Czasem dobrze jest zrobić sobie przerwę. Britney odzyskała swój głos i jest wolną kobietą. Szanuję jej prywatność i chronię ją przez cały czas. Dziękuję wszystkim jej opiekuńczym fanom. Z szacunku dla jej prywatności nie publikuję jednak postów z nią 24/7. Za każdym razem proszę ją o pozwolenie, zanim to zrobię. Z powodu mojej pracy muszę uczestniczyć w wielu wydarzeniach. Byłoby zaszczytem, gdyby Britney chodziła na nie ze mną. Jej te rzeczy nie sprawiają frajdy, a jedynie powodują nerwy i stres. Zwłaszcza, że chodzi na nie od 8. roku życia. Poza tym, już zdążyła zrobić piorunujące wrażenie na każdym wydarzeniu, na jakim była. Zawsze szanowałem i wspierałem jej prywatność, jak tylko mogłem. Proszę was, wspierających i opiekuńczych fanów, byście robili to samo. Czasami bycie nadopiekuńczym może wywołać większy stres i krzywdę - napisał.
Głos w sprawie swojego zniknięcia z Instagrama zabrała też sama Britney, która powróciła na konto, gdzie śledzi ją ponad 40 milionów osób. Artystka dodała wymowny komentarz.
Kto gada za moimi plecami? Jezu Chryste... Boję się odwrócić! Boże, kocham was wszystkich!!! - napisała.
Post został już usunięty.