Lea Michele ma za sobą bardzo trudne tygodnie. Gwiazda Glee, która spodziewa się swojego pierwszego dziecka, powinna teraz dbać o swój spokój i odpoczywać. Niestety, kilka dni temu wylała się na nią fala hejtu w związku z tym, jak rzekomo okropnie traktowała koleżanki i kolegów z planu popularnego serialu. Lea Michele przeprosiła za swoje aroganckie zachowanie, jednak to nie zamknęło ust osobom, które ją krytykowały.
Kiedy afera wokół zachowania Lei Michele na planie Glee nieco ucichła, świat obiegła straszna informacja o zaginięciu Nayi Rivery. Wkrótce stało się jasne, że aktorka utonęła w jeziorze, najprawdopodobniej ratując synka.
Lea Michele wyszła z domu
Początkowo Lea Michele nie komentowała zaginięcia Nayi, o co internauci mieli do niej ogromny żal. Na aktorkę spadła kolejna fala krytyki, co poskutkowało zamknięciem przez nią konta na Twitterze.
Kiedy 13 lipca śmierć Nayi Rivery została potwierdzona, a jej ciało odnalezione w jeziorze, Lea Michele uczciła pamięć koleżanki, publikując na Insta Stories jej zdjęcie. Do dziś jednak nie skomentowała tragedii.
Wygląda na to, że Lea Michele doszła już nieco do siebie po tych wszystkich dramatach ostatnich dni. Gwiazda Glee zdecydowała się opuścić swoją rezydencję i pójść na spacer. Towarzyszyła jej kobieta, zapewne zatrudniona do opieki nad ciężarną aktorką. I trudno się dziwić, że Lea nie wychodzi sama z domu - jej brzuszek jest naprawdę duży.
Michele nie zdradziła fanom planowanej daty porodu. Media dotąd spekulowały, że aktorka urodzi jesienią lub na początku grudnia. Nowe zdjęcia zdają się jednak dowodzić, że dziecko Lei pojawi się na świecie już naprawdę niedługo!