Księżna Diana zginęła 24 lata temu. "Królowa ludzkich serc" przez lata miała problem z paparazzimi. Dosłownie nie dawali jej żyć. W dzisiejszych wywiadach książę Harry sugeruje, że to właśnie z powodu mediów jego mama nie żyje. 31 sierpnia 1997 księżna Walii jechała samochodem ze swoim partnerem, Dodim Al-Fayedem. Ścigali ich fotografowie. Mercedes, którym się poruszali, uderzył w filar w paryskim tunelu Alma. Niedawno głos zabrał ratownik, który przekonuje, że jako pierwszy rozmawiał z księżną Dianą po wypadku.
Jednak z brytyjskimi mediami rozmawiał także strażak, Xavier Gourmelon. Po przyjeździe na miejsce wypadku znalazł "blondynkę" na tyle samochodu. Nie wiedział wówczas, że ratuje księżną Walii.
Zapytała mnie po angielsku: „Mój Boże, co się stało?”
Strażak, który ratował księżną Dianę o jej ostatnich słowach
Z brytyjskimi mediami rozmawiał Xavier Gourmelon. Dzisiejszy komendant 24 lata temu był jednym z mundurowych, którzy przyjechali do wypadku w tunelu Alma w Paryżu. Wyznał, że na tyłach wozu zobaczył blondynkę. Dopiero później dowiedział się, że to księżna Diana.
Była przytomna i miała otwarte oczy. Podał jej tlen, zanim została zabrana z samochodu. Trzymał księżną Dianę za rękę, by ją pocieszyć i uspokoić.
- dodaje.
Niewykluczone, że to ostatnie słowa, jakie wypowiedziała księżna Diana.
Wokół śmierci "Królowej ludzkich serc" urosło wiele plotek. Niektórzy sądzą, że wcale nie umarła na skutek urazów wewnętrznych po wypadku. Xavier Gourmelon także był zaskoczony jej śmiercią kilka godzin później. W rozmowie z The Sun opowiedział, że nie było na niej krwi i widział jedynie lekką ranę na jej prawym ramieniu. Nie sądził, by było to coś znaczącego.