Kinga Rusin od kilku dni żyje imprezą u Beyonce i Jay'a-Z, w której miała okazję uczestniczyć po oscarowej gali. Zachwyt polskiej dziennikarki tym, co działo się i kogo spotkała na tym zamkniętym prywatnym evencie w klubie, nieco ostudziła fala hejtu, jaka zmiażdżyła ją po publikacji postu ze zdjęciem z Adele. Internauci zarzucili dziennikarce, że nie powinna była dzielić się szczegółami imprezy, na której nie było wolno nawet robić zdjęć. Ponadto wiele osób poddało w wątpliwość prawdziwość całej historii, a także to, że Adele wyraziła zgodę, by Kinga Rusin opublikowała jej zdjęcie.
Kinga Rusin tłumaczy się z posta
Kinga Rusin zarchiwizowała post ze zdjęciem z Adele i relacją z imprezy, co oznacza, że fani nie mogą go dłużej oglądać. Od tamtej pory na jej profilu pojawiło się jednak już kilka kolejnych wpisów, w których dziennikarka tłumaczy się z decyzji opublikowania tamtego.
W czwartek wyjaśniała kwestie związane ze zdjęciem z Adele.
Przyszedł piątek i Kinga, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, odpowiedziała na kolejne często pojawiające się pytania. W tym to, czy dziennikarz - jak ona - ma prawo zrobić relację z zamkniętej imprezy.
Tak, i co więcej, tego od dziennikarza oczekują jego czytelnicy. Nie powinno sie natomiast zdradzać żadnych wrażliwych informacji (tym zajmują się brukowce), a relacja musi się mieścić w granicach prawa (tak jak moja). Zdarza się, w wyjątkowych przypadkach, że goście proszeni są o podpisanie dokumentu o poufności. W tym wypadku nie było takich dokumentów.
- napisała Kinga Rusin. Gwiazda TVN wyjawiła też, że nie była jedyną osoba, która zrelacjonowała publicznie prywatną imprezę u Beyonce.
słynny Trevor Noah w swoim talk show opowiedział wielomilionowej publiczności o swoich przeżyciach z dwóch zamkniętych imprez pooskarowych, w tym tej u Beyonce i Jaya Z. Zobaczcie na youtube jego rozentuzjazmowaną relację o tym kogo spotkał i co kto robił na parkiecie
- wyjawiła.
Oto wspomniana relacja, w której dziennikarz opowiada o tym, jak podeszła do niego Beyonce, by się przywitać, a on chciał ustąpić jej z drogi, bo był przekonany, że ona idzie do kogoś innego.
Kinga Rusin wyjaśniła także, czy w Los Angeles była prywatnie, czy służbowo.
Dziennikarze są zawsze dziennikarzami. Mogą zrobić materiał w każdej chwili. Ja pojechałam do LA porozmawiać z ciekawymi ludźmi, ale też zrobić kilka relacji DO SWOICH MEDIÓW SPOŁECZNOŚCIOWYCH z tego, co się dzieje wokół Oskarów czyli z zadaniem dziennikarskim.
- czytamy.
Polska dziennikarka po raz kolejny wyjaśniła także, że zdecydowała się zarchiwizować post, bo "miała dosyć" próśb o wywiady, a także "obrzydliwych, hejterskich wiadomości z Polski". Dodała też, że "być może" przywróci w przyszłości post.
Dostaję zaproszenia od różnych zagranicznych mediów, w tym programów telewizyjnych. Wczoraj napisał do mnie np. niemiecki RTL, a ciut wcześniej amerykańska stacja NBC.
- pochwaliła się na koniec Rusin.