W 2016 roku w Paryżu Kim Kardashian przeżyła coś, o czym długo nie zapomni, albo nawet i wcale. Kardashianka została napadnięta w hotelowym pokoju. Napastnicy nie tylko skradli biżuterię wartą 8 milionów funtów, ale także związali celebrytkę i zostawili w wannie. Przerażona Kim po czasie wyznała, że bała się, że zostanie zgwałcona i zabita, a jej martwe ciało odnajdzie jej starsza siostra Kourtney Kardashian.
Na szczęście do tragedii nie doszło, ale nie oznacza to, że Kim potrafiła przejść z tym do porządku dziennego. Długo walczyła o odzyskanie wewnętrznego spokoju i równie długo zmagała się z licznymi lękami po napadzie.
Czy po 5 latach wszystko wróciło do normy?
Niestety nie. Podczas jednego z odcinków Z kamerą u Kardashianów, Kim zdradziła, że sprawa napadu nadal na niej ciąży i wciąż odczuwa lęki. Wyznała też, że nasiliły się one podczas pandemii.
Właśnie pojechaliśmy do Paryża. Zaczęliśmy podróżować, a potem nastąpiła kwarantanna. Teraz znów jestem takim dziwakiem, nie chcę wychodzić z domu. Czuję się, jakbym miała agorafobię, zdecydowanie jest to po moim napadzie w Paryżu. Na pewno zostanę w domu, nienawidzę wychodzić. Nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział, gdzie jestem, ani, żeby mnie widziano. Po prostu miałam taki niepokój.
– mówiła.