Katarzyna Warnke gościła ostatnio w podcaście “Mamy tak samo” i w rozmowie z Martyną Wyrzykowską i Natalią Hołownią odniosła się do rozpadu jej związku. Jak się okazało – pierwsze problemy pojawiły się dużo wcześniej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Mnie się wydaje, że to u nas się nie zaczęło od Heleny. Myślę, że zaczęło się od wejścia w taki tryb “na serio” – wyznała aktorka.
Co zatem poszło nie tak? Zdaniem Katarzyny Warnke jedną z problematycznych kwestii był fakt, iż wraz z byłym już mężem pochodzili z dwóch zupełnie różnych domów, a takie różnice bywają czasem nie do pogodzenia.
Pochodzimy z bardzo różnych domów. Moi rodzice to były dwa wolne duchy. Oni się nie trzymali siebie ściśle, kurczowo. U nas w domu był spokój. Jak ktoś spał, to wszyscy chodzili na paluszkach. Jak się zamykałam w pokoju, to mnie nie było. Jak ktoś się wyciszał, to było oczywiste, że nie wchodzi mu się w to z butami. Natomiast rodzina Piotrka to jest chaos, harmider, intensywność. Oni muszą być blisko, intensywnie, mocno. Wydaje mi się, że te formuły nie miały się jak spotkać – wyjaśniła.
Polecany artykuł:
Katarzyna Warnke o rozwodzie z Piotrem Stramowskim – narodziny dziecka niejako przypieczętowały sprawę
Gwiazda “Kobiet mafii” nie ukrywała też, że narodziny dziecka dodatkowo skomplikowały sprawę (gwoli przypomnienia – ich córeczka przyszła na świat w 2019 roku). Gdy byli tylko we dwoje, swoje problemy mogli w jakikolwiek sposób przegadać, z potomkiem na pokładzie nie było na to ani czasu, ani sił.
Nie umieliśmy tego posklejać. Udawało nam się troszkę, ale dopóki mieliśmy jeszcze czas dla siebie, to znajdowaliśmy drogi do siebie. (...) Kłócisz się i masz czas się pogodzić, masz czas się dowiedzieć, wyszarpać z tej drugiej osoby, o co chodzi, umówić na coś. (...) Pokłócisz się, powiesz “dobra”, machniesz ręką i zostają te rzeczy, których nie rozwiązałaś, a do tego wszystkiego nie masz tyle siły, atencji, nie chce ci się. Więc ludzie naprawdę muszą być zgrani, jak już pojawia się dziecko – skwitowała.