Karolina Gilon to osobowość telewizyjna, której kariera poszybowała w górę dzięki udziałowi w 5. edycji programu Top Model. Karolina nigdy nie ukrywała, że praca w telewizji jest jej największym marzeń, dlatego też szukała różnych dróg, aby zaistnieć na ekranie. Prowadziła program DeFacto w stacji TTV oraz Druga twarz, czy Operacja stylówa. Obecnie jest prowadzącą Love Island. Wyspa miłości oraz Ninja Warrior.
Prezenterka pochodzi z artystycznej rodziny. Wychowywała się w Mrągowie na Mazurach, mieszkała również w Olsztynie, a od czasu studiów przebywa w Warszawie. O swoich częstych przeprowadzkach opowiedziała w rozmowie z Żurnalistą, który zaprosił ją do swojego podcastu Rozmowy bez kompromisów.
Karolina Gilon żyła na walizkach. Do tej pory nie potrafi inaczej
Rodzice Karoliny Gilon rozstali się, gdy ta miała 4 lata. Jej mama wkrótce związała się z innym mężczyzną. Karolina ma również starszego brata, z którym ma bliską więź. Prezenterka w wywiadzie nie ukrywała, że była dość niepokornym dzieckiem i nikt nie mógł odwieść jej od decyzji, które podejmowała w związku ze swoim życia - nawet kiedy była nastolatką. W dorosłym życiu nic się nie zmieniło i mimo wielu zawodowych projektów, Karolina chciałaby się wreszcie ustatkować, znaleźć mężczyznę swojego życia i osiąść na stałe w jednym miejscu. Po 25 przeprowadzkach, czuje że wreszcie nastał czas na stabilizację. Żurnalista zadał Karolinie pytanie o jej dom rodzinny: "Miałaś fajny dom?"
Wiesz, co ja tych domów miałam tyle, to jest takie przykre, że w życiu przeprowadzałam się tyle razy, że ja nie wiem, czy ja w ogóle miałam dom, że tak naprawdę, jeśli się mówi często "jadę do domu rodzinnego na święta", to ja nie wiem, który to jest mój dom rodzinny. (...) Ale ten dom mi dawała zawsze mama i brat, no i Rysiu (ojczym - przyp. red.) i dla nas nieważne było gdzie my się spotykamy, ale ja w życiu przeprowadzałam się 25 razy. Ja w dzieciństwie zmieniałam non stop mieszkania. Nawet nie wiem, czy to nie było co roku, co 2 lata. Cały czas zmieniałam osiedle, kolegów, koleżanki, no bo cały czas mieszkaliśmy na tak zwanych stancjach, czyli w mieszkaniu wynajmowanym i nigdy nie czułam, że mam dom. Zawsze zazdrościłam ludziom, którzy jadą do domu rodzinnego, w którym się urodzili, wychowali, spędzili swoją młodość - zwierzyła się Karolina.
Taki tryb życia przyzwyczaił Karolinę do częstego zmieniania mieszka. Do tej pory, ma potrzebę zostawiania za sobą przeszłości w starych ścianach i poszukiwaniu nowego lokum.