Rodzina Jennifer Lawrence nie mogła nic zrobić, gdy na jej rodzinnej farmie Camp Hi Ho wybuchł w weekend ogromny pożar. Ośrodek w Kentucky od dawna prowadził brat aktorki, Blaine Lawrence. Miejsce służyło za ośrodek dla dzieci w wieku od 4 do 12 lat. Bywała tam też Jennifer Lawrence. Teraz nic z niego nie zostało!
O pożarze dowiedzieliśmy się z oświadczenia, które pojawiło się na profilu Camp Hi-Ho na Facebooku.
Rodzinny ośrodek Jennifer Lawrence spłonął
- czytamy.
Z najcięższym sercem potwierdzamy wiadomość, że straciliśmy naszą stodołę zeszłej nocy w potwornym pożarze. Jesteśmy głęboko wdzięczni, że nikt ani zwierzęta nie ucierpiały, ale nadal opłakujemy utratę lat ciężkiej pracy i wspomnień, które zdobiliśmy w tych murach. Słowa nie mogą opisać bólu, jaki przeżywamy, ale jesteśmy niezwykle wdzięczni za straż pożarną w Simpsonville i wszystkich innych strażaków, którzy zareagowali na naszą nagłą sytuację. Jesteście prawdziwymi bohaterami. Jesteśmy również bardzo wdzięczni niezliczonym członkom naszej społeczności, którzy w tym czasie nas wspierali. Wasza miłość i dobroć są dla nas całym światem.
Wiemy, że Camp Hi-Ho jest wyjątkowym miejscem dla wielu i planujemy odbudowę i naprawę, abyśmy mogli ruszyć naprzód z bezpiecznym i radosnym obozem tego lata. ❤️
- dodają właściciele farmy.
Jak podaje WYKL News, z pożarem walczyło prawie 30 strażaków i 6 wozów strażackich. Akcja była wyjątkowo trudna, bo na terenie ośrodka brakowało hydrantu i służby musiały przywieźć całą wodę wozami. Płomienie zniszczyły biura, boksy dla koni, tereny do jazdy konno, ściankę skalną, wystawę dzikiej przyrody, obszar rzemiosła artystycznego oraz garaż ze sprzętem rolniczym i stanowiskiem pielęgniarskim.