W poniedziałek, 19 sierpnia 2024, na warszawskim Wilanowie doszło do niebezpiecznego zdarzenia drogowego. Znany satyryk, Jan Pietrzak, wjechał w budynek placówki medycznej znajdującej się przy ulicy Kolegiackiej. Na szczęście nikomu nic się nie stało, a zdarzenie zostało zakwalifikowane jako kolizja. Zniszczona została elewacja przychodni. Auto uszkodzone jest zarówno z przodu, jak i z tyłu, co może świadczyć o nieudanej próbie manewrowania. Jan Pietrzak w rozmowie z mediami wyznał, jak doszło do zdarzenia.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Hanna Żudziewicz i Jacek Jeschke mieli groźny wypadek. Auto stanęło w płomieniach
Jak Pietrzak zasłabł w samochodzie
Kabareciarz nie był w zbyt dobrej kondycji fizycznej tego dnia. Pojechał do przychodni, aby zapisać się na badania. Niestety, wysoko temperatura i zmiany ciśnienia związane z nadchodzącą burzą sprawiły, że poczuł się nieco gorzej, a gdy wsiadł na kierownicę, zasłabł. Auto pojechało dalej zatrzymując się na ścianie budynku.
Nie było żadnego wypadku, to była kolizja. Było południe, bardzo, bardzo wysoka temperatura. Ja byłem akurat u lekarza w ośrodku zdrowia. Udało mi się zapisać na środę. (...) Przy wychodzeniu z ośrodka przyszła burza. Było zderzenie burzy z upałem. Być może to mi zamąciło głowę i straciłem kontrolę nad samochodem. To było na parkingu
- wyznał w rozmowie z TV Republika.
Jan Pietrzak nie wsiądzie już za kierownicę?
Satyrykowi została natychmiast udzielona pomoc medyczna. Zajęli się nim lekarze z ośrodka zdrowia. Po tym groźnym zdarzeniu, Jan Pietrzak zastanawia się nad całkowitym zrezygnowaniem z jazdy samochodem.
Nigdy nie miałem wypadku (...) Poczułem się tutaj zagrożony i niepewny, bo może nadchodzi wiek, czy powinienem do samochodu wsiadać
- dodał w wywiadzie.
Policja komentuje zdarzenie z udziałem Jana Pietrzaka
Podkomisarz Jacek Wiśniewski z wydziału prasowego Komendy Stołecznej Policji oznajmił, że kierujący pojazdem był trzeźwy, a policjanci analizują materiał dowodowy. Na razie nie wiadomo, jakie konsekwencje zostaną wyciągnięte wobec sprawcy kolizji.
Na razie trudno jeszcze powiedzieć, jakie tu mogą być konsekwencje dla kierującego. Natomiast te wstępne informacje wskazują na to, że mamy do czynienia ze zdarzeniem losowym. Z całą pewnością nie możemy tu mówić o wypadku, bo na szczęście nikt nie ucierpiał
- powiedział podkomisarz Wiśniewski.