Harvey Weinstein to w ostatnich jedno z najgłośniejszych nazwisk w Hollywood - jednak nie ze względu na jego osiągnięcia dla kinematografii, tylko skandale seksualne z udziałem producenta, które przez lata były zamiatane pod dywan. Wiele kobiet powiedziało publicznie, że Weinstein molestował lub próbował molestować je seksualnie, a także składał niemoralne propozycje w zamian za obietnice angażu w filmach. Miał też szantażować niektóre młode aktorki. Na basie afery Weinsteina powstał ruch "Me too", w ramach którego o problemie wykorzystywania wpływów do osiągania korzyści seksualnych przez ważnych ludzi z show biznesu zaczęto mówić głośno.
Harvey Weinstein: WYROK
W styczniu 2020 Harvey Weinstein usłyszał zarzuty dwóch brutalnych napaści seksualnych, dwóch gwałtów i jednego czynu przestępczego na tle seksualnym. Ostatecznie pod koniec lutego producent został uznany winnym wymuszenia aktu seksualnego i gwałtu. Choć większość zarzutów została oddalona, były szef wytwórni Miramax może pójść do więzienia nawet na 29 lat!
Polecany artykuł:
Ostateczny wymiar kary ma zostać ogłoszony w środę, 11 marca 2020. Prawnicy Weinsteina robią wszystko, by sędzia spojrzał na oskarżonego łaskawszym okiem. Jak donosi amerykański serwis TMZ, do sądu wpłynął wniosek o skrócenie kary dla producenta do 5 lat więzienia.
Adwokaci Weinsteina tłumaczą, że seks skandal z 2017 roku zniszczył Harvey'owi życie. Po publikacji artykułu na jego temat w gazecie New Yorker producent stracił żonę, pracę w The Weinstein Company, reputację i właściwie wszystko, co miał.
Dodatkowo przedstawiciele mężczyzny zaznaczają, że ten nie miał żadnej przeszłości kryminalnej, a obie ofiary z własnej woli dalej z nim współpracowały, prosząc o pracę czy choćby zawodową poradę.
Prawnicy Weinsteina zaznaczają także jego zasługi dla dobroczynności. Harvey przekazał miliony na przekazał ponoć miliony dolarów na pomoc strażakom i policjantom, którzy ucierpieli w zamachu z 11 września 2001 roku, a także pomógł pozyskać 2,5 miliarda dolarów dla organizacji wspierających biednych w Nowym Jorku.
Proces nie przedstawił sprawiedliwie, kim on jest jako osoba, jego osiągnięcia i sukcesy w walce z problemami są po prostu niebywałe i nie powinny być deprecjonowane w ogólnym sensie z powodu werdyktu ławy przysięgłych.
- wyjaśnia w piśmie prawnik 67-latka.
Przekonałby Was?