Hailey Bieber była bliska załamania nerwowego? Żona Justina szczerze o współpracy z terapeutą

Hailey Bieber dorastała w blasku fleszy. Jako córka aktora Stephena Baldwina była przez media bacznie obserwowana. Miała rzeszę fanów ale i tych, którzy niekoniecznie darzyli ją sympatią. A jak to z hejterami bywa, uwielbiają oni swoje zdanie wyrażać publicznie. Hailey musiała więc poradzić sobie z wieloma słowami krytyki pod swoim adresem.

Sytuacja nie poprawiła się po ślubie z Justinem. Można więc powiedzieć, że nieco się pogorszyła. Niektórzy nie potrafili żyć z myślą, że ich idol nie jest już do wzięcia. Wylewali więc całą swoją frustrację na jego żonę.

Słowa hejterów, nawet jeśli się osobiście ich nie zna potrafią bardzo zaboleć. Hailey Bieber tak bardzo miała dość internetowych trolli, że musiała skorzystać z terapii. Cała sytuacja mocno odbiła się na jej zdrowiu psychicznym.

Sposób w jaki radziłam sobie z wieloma negatywnymi uwagami, jest… Dużo rozmawiałam z terapeutą i konsekwentnie prowadzę terapię. Przez jakiś czas nieznajomi sprawiali, że naprawdę czułam, że muszę im się tłumaczyć. Nawet z czegoś, czego nie zrobiłam. Zajęło mi to trochę czasu, zanim dostrzegłam, że jestem perfekcjonistką i nie potrzebuję ludzi, którzy będą mnie nienawidzić lub będą na mnie wściekli.

– mówiła Hailey.

– mówiła.

HAILEY BIEBER MÓWI O WSPARCIU, JAKIE DOSTAJE OD JUSTINA BIEBERA

Jednak nie tylko terapia pomaga 24-letniej modelce. Hailey otrzymuje dużo wsparcia od Justina, który przecież doskonale wie, jak bardzo internetowe trolle potrafią uprzykrzyć życie.

Jestem żoną kogoś, kto wie o tym znacznie więcej niż ja. Myślę, że możliwość dzielenia się światem z kimś, kto rozumie go nawet lepiej niż ja, była bardzo pomocna.

Hailey Bieber zdradziła też, że dzięki terapii zrozumiała, że w Internecie spotka ludzi, którzy nienawidzą innych z zasady.

Właśnie zdałam sobie sprawę, że w Internecie są ludzie, którzy bez względu na to, co mówisz czy robisz będą cię nienawidzić, ponieważ nie są zadowoleni z siebie. Im dłużej chodziłam na terapię, tym bardziej zdałam sobie sprawę, że nie ma to nic wspólnego z moim charakterem czy ze mną.