Donosiliśmy niedawno na Hotplota.pl o wypadku samochodowym, jaki zaliczył Guwer. Popularny zawodnik BMX rozbił ukochanego Mustanga, kiedy inny kierowca niespodziewanie wjechał na jego pas ruchu. W trakcie kolizji Guwer prowadził transmisję live i całość zdarzenia mogli przypadkiem śledzić na żywo jego fani.
Nie minęło dużo czasu, a w sieci pojawiły się zdjęcia kolejnego rozbitego auta należącego do gwiazdora internetu. Tym razem za kółkiem siedział nie kto inny, jak Friz czyli Karol Wiśniewski, założyciel Ekipy i jeden z najpopularniejszych polskich internetowych twórców.
Co dokładnie się stało? Friz opisał swój wypadek i pokazał w sieci zdjęcia rozbitego auta. Okazuje się, że samochód był wart 300 tysięcy złotych!
Polecany artykuł:
Friz miał wypadek. Kto zawinił?
Karol Wiśniewski chętnie dzieli się z fanami wieloma szczegółami ze swojego życia. I nie są to wyłącznie sukcesy... Na kanałach Friza na YouTube czy Instagramie znajdziemy też od czasu do czasu mniej chwalebne i wesołe historie. Najlepszy przykład to post na Insta Stories, jaki Friz zamieścił dzień przed Wszystkich Świętych.
Karol Wiśniewski miał wypadek. Na szczęście niegroźny i bez poważnych konsekwencji, choć auto Friza ucierpiało dość poważnie. Samochód, jakim jechał lider Ekipy to słynny tęczowy mercedes CLA.
Co się stało? Oto, co o kolizji mówi Karol Wiśniewski:
Ja pierdzielę, w ogóle pewnie będzie moja wina. Chociaż ja nie czuję się w ogóle winny, dlatego że jest uderzenie z przodu, a zawsze jak jest z przodu, to wiadomo, jak to wygląda z winą.
Ja nie czuję się winny, bo pan mi zajechał drogę, wbił mi się strasznie, tak bez kierunkowskazu, jakby nie popatrzył w lusterko
Jak widać, wypadek Friza dość mocno przypomina niedawną kolizję Guwera - w obu przypadkach youtuber uderzył w auto jadące przed nim, prawdopodobnie zmieniające pas ruchu.
Karol Wiśniewski zapewniał, że dysponuje nagraniem ze swojego wideorejestratora. Według najnowszych informacji właśnie dzięki filmowi z kamerki Frizowi udało się wykazać, że nie ponosi winy za stłuczkę.
Polecany artykuł:
Co bardzo ważne, po stłuczce nie doszło do żadnej kłótni i obaj kierowcy rozstali się z życzliwym uśmiechem na ustach.
Na koniec pan przyszedł do mnie, podał mi rękę i przeprosił. Ja mówię: 'Nie ma problemu, ważne, że panu się nic nie stało, nam się nic nie stało'
- relacjonował Friz.