Ewa Bem debiutowała na Festiwalu w Opolu, w 2000 roku stanąć tam kolejny już raz na swoim jubileuszu 30-lecia pracy na scenie. Właśnie na scenie wokalistka odnajdywała się najlepiej. Nikt nie spodziewał się, że pewnego dnia Ewa Bem po prostu zapadnie się pod ziemię – zrezygnuje z występów i przestanie udzielać wywiadów. Stało się to w 2017 roku po śmierci jej córki.
Pamela miała 39 lat i przegrała walkę z nowotworem mózgu. Zostawiła męża, dwójkę kilku letnich dzieci i zrozpaczoną matkę. Dopiero parę lat po tych wydarzeniach wokalistka małymi krokami wraca do życia publicznego i otwarcie przyznaje, że przeszła koszmar, który doprowadził ją nawet do myśli samobójczych.
ZOBACZ TEŻ: Karolina Korwin-Piotrowska w mocnym wpisie rozlicza się… ze wszystkimi. "Miernoty krzyczą o hejcie"
Krótką chwilę miałam nadzieję, że i dla mnie cierpienie się skończy. (…) Czułam się tak, jakbym chodziła po linie zawieszonej pomiędzy życiem i nie życiem. Chwilami myślałam, że fajnie byłoby spaść – powiedziała „Twojemu Stylowi”.
Ewa Bem przyznała, że przetrwać pomogła jej rodzina, specjaliści i leki. Choć w ubiegłym roku zdecydowała się na powrót na scenę (wystąpiła na Festiwalu w Sopocie), to nie wierzy, by była kiedyś jeszcze w pełni szczęśliwa.
Wróciłam na scenę, ale nie spodziewam się, żebym była jeszcze kiedykolwiek w pełni szczęśliwa – powiedziała na łamach magazynu „Kobieta i życie”.
Wokalistka przyznaje też, że poddała wątpliwości swoje wcześniejsze wartości. Zmianom uległa też jej relacja z Bogiem.
Po śmierci Pamelki moja wiara się trochę rozkruszyła. I mam pewien problem w dialogu z Bogiem. Częściej wątpię niż wierzę. Bo czy On naprawdę istnieje, skoro pozwala na takie nieszczęście?! – zapytała – wyznaje magazynowi.