Beata K. została w ubiegłym tygodniu prowadziła samochód pod wpływem alkoholu. Finalnie okazało się, że w wydychanym powietrzu znana piosenkarka miała 2 promile. Po wizycie na komendzie, gdzie odbyło się drugie badanie, a także spisaniu danych mogła wrócić do domu. Wiele osób zastanawia się, dlaczego nie trafiła na izbę wytrzeźwień? Jak wyglądało zatrzymanie?
Polecany artykuł:
Dziennikarzom Faktu udało się porozmawiać z przedstawicielami policji. Podkom. Robert Koniuszy, rzecznik policji na warszawskim Mokotowie zapewnia, że Beata K. nie mogła liczyć na żadne przywileje czy taryfę ulgową tylko dlatego, że jest znana.
cytuje policjanta Fakt.
Pani Beata nie różni się od zwykłego Kowalskiego sprzedającego pączki na rogu. Do izby przewozi się osobę, którą zabiera się z parku, która pozostawiona stwarza zagrożenie dla swojego życia i zdrowia, bądź zdrowia innych. W tym przypadku mieliśmy do czynienia z kierowcą znanym, posiadającym adres zamieszkania, z dowodem osobistym. Nie było żadnych przesłanek, które by wskazywały, że nie przyjdzie złożyć wyjaśnień, ucieknie czy zatrze ślady (...) Była zatrzymana do czasu wykonania niezbędnych czynności, czyli przywieziona do komendy, zbadana na trzeźwość na urządzeniu stacjonarnym, bo w takim przypadku bada się kilkoma urządzeniami. To przestępstwo zagrożone jest karą do dwóch lat więzienia. Już zabrano jej prawo jazdy i odpowie przed sądem