Demi Moore została oskarżona przez internautów o znęcanie się nad swoją 3-letnią chihuahuą Pilaf. 61-letnia aktorka pojawiła się na koncercie Madonny w Nowym Jorku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bowiem show królowej popu zawsze ściągają sławne nazwiska, gdyby nie fakt, że Moore zabrała tam ze sobą swojego pieska. Była żona Ashtona Kutchera chętnie chwaliła się nagraniami, na których widać, jak trzyma na rękach wyraźnie zestresowaną Pilaf, podczas gdy Madonna śpiewa swoje ponadczasowe hity. Demi zdecydowała się nawet na opublikowanie zdjęć pupilki na instagramowym profilu.
Bo każdy chce imprezować z @pilaf.littlemouse 😉🎶 Tyle zabawy na koncercie @madonna w Nowym Jorku z tą ekipą - pochwaliła się, nawiązując do słów piosenki królowej popu.
Internauci nie podzielili jednak entuzjazmu aktorki, zarzucając jej nieodpowiedzialność i okrucieństwo.
Madonna prawie umarła. "Wysiadły mi nerki". Dopiero teraz wyznała całą prawdę
Demi Moore w ogniu krytyki
Głupota? Tak twierdzą internauci, którzy nie pozostawili na Moore suchej nitki. Komentującym bardzo nie spodobało się to, że aktorka zabrała Pilaf na koncert, gdzie nie tylko jest bardzo głośno, ale i tłoczno.
- Dlaczego, do cholery, zabierasz małego psa na głośny koncert? To nie jest dla nich przyjemne 🤬 Weź się w garść, Demi
- Biedna psina! Co znęcanie się nad zwierzętami
- Twój pies, traktowany jak dodatek, tylko dla uwagi. Proszę, niech pies będzie psem
- Zdajesz sobie sprawę, że psy mają znacznie lepszy słuch niż my? - grzmią pod postem.
Demi nie odpowiedziała. Myślicie, że weźmie sobie te uwagi do serca? W opisie profilu Pilaf na Instagramie możemy przeczytać bowiem, że "chodzi z mamusią wszędzie".