Minął już ponad tydzień, odkąd Demi Lovato trafiła do szpitala. Mimo upływu czasu jej historia jest coraz bardziej tajemnicza. Chociaż rodzina stanowczo zaprzecza jakby Demi Lovato przedawkowała heroinę, to okoliczności są bardzo niepokojące. Teraz portal TMZ dotarł do ochroniarza gwiazdy, który przedstawił swoją wersję wydarzeń.
>> Przyjaciele Demi Lovato wiedzieli, że przedawkuje?! Uciekli przed przyjazdem karetki
Portal TMZ ujawnił bardzo brutalne szczegóły dotyczące feralnego wtorku 24 lipca. Ochroniarz artystki słyszał, jak jej asystentka krzyczała, że Demi Lovato nie żyje! Kiedy spanikowany ochroniarz wpadł do pokoju, zobaczył prawdziwy dramat.
"Demi Lovato nie żyje"
Krzyczała asystentka gwiazdy. Ochroniarz zobaczył nieprzytomną artystkę. Dookoła była krew i wymiociny. Podobno Demi Lovato nie oddychała. Mężczyzna udzielił jej pierwszej pomocy - udrożnił drogi oddechowe. Już po chwili pojawiła się karetka i ratownicy podali Demi Lovato Narcan, który odwraca działanie opioidu.
>> Jest nagranie ze wzywania karetki do Demi Lovato. Jej agentka prosiła dyspozytora o TO
Demi Lovato wróciła do nałogu
Według najnowszych doniesień ochroniarz, asystentka i inni najbliżsi wiedzieli, że gwiazda porzuciła trzeźwość. Podobno Demi Lovato ćpała już na festiwalu Coachella, a także na imprezie u French Montany. Skoro wszyscy wiedzieli, to dlaczego nikt nie interweniował?