Liroy jest jednym z pionierów polskiego rapu. W latach 90. jego muzyka inspirowała się klasycznym amerykańskim hip-hopem i kulturą uliczną. Gdy w Polsce dopiero kształtowała się scena rapowa, artysta wprowadzał do niej świeże brzmienia, charakterystyczne dla Zachodu. Album „Alboom” z 1995 roku na zawsze zmienił polską muzykę, a takie kawałki jak „Scyzoryk” czy „Skaczcie do góry” do dziś są kultowe.
Obecnie rap przechodzi dynamiczną ewolucję, sięgając po nowe trendy, wykorzystując zaawansowane technologie i wchodząc w fuzję z popem czy elektroniką. Liroy, choć wychował się na klasycznym hip-hopie, podkreśla, że muzyka musi się rozwijać i iść z duchem czasu.
W rozmowie z Marcinem Rawiczem dla CGM artysta odniósł się do pytania o Young Leosię i Bambi, które cieszą się ogromną popularnością wśród młodej publiczności. Zapytany wprost, co czuje, gdy słyszy ich utwory odpowiedział:
Jaram się tym, że rap dalej się rozwija. Nie jest dla mnie ważne, czy ktoś zastanawia się, czy to dalej rap, czy już nie. Te dywagacje zostawiam ludziom, którzy chcą się w to bawić. Uważam, że każdy z tych artystów pcha środowisko hip-hopowe do przodu i że przez ich słuchanie buduje się rodzina hip-hopowa. (...) Rap ma różne twarze i rozwija się w różne strony, ważne, żeby gdzieś to pchać, i żeby ta muzyka się rozwijała, a gust każdy ma inny.
Liroy nie krytykuje nowych artystów ani nie podważa ich wartości. Sam na początku kariery podążał własną drogą, nie oglądając się na innych, co ostatecznie doprowadziło go do sukcesu. W rozmowie przyznał również, że wielu jego nowych fanów pojawiło się dzięki współpracy z młodszymi kolegami z branży, takimi jak np. Belmondo. Mimo statusu weterana w świecie hip-hopu wciąż angażuje się w rozwój młodych talentów i aktywnie uczestniczy w życiu muzycznej sceny.