W poniedziałek 25 maja gitarzysta grupy Queen Brian May przyznał na Instagramie, że przeszedł poważny atak serca!
Brian May opowiedział, w jakich okolicznościach trafił do szpitala i w jakim stanie znajdował się, kiedy zajęli się nim lekarze.
Na początku maja sieć obiegła informacja, że 72-letni Brian May trafił do szpitala z powodu urazu, jakiego doznał podczas pracy w ogrodzie. Okazuje się jednak, że kontuzja (naderwany mięsień pośladka) była niczym w porównaniu z tym, co naprawdę zagrażało muzykowi. Brian May przeszedł poważny atak serca! Jak sam tłumaczy, trafił do szpitala w stanie zagrażającym życiu.
BRIAN MAY MIAŁ ZAWAŁ SERCA. "BYŁEM BARDZO BLISKI ŚMIERCI"
Brian May przechodzi obecnie rehabilitację i z dnia na dzień jego stan szybko się poprawia. Z relacji muzyka wynika jednak, że naprawdę otarł się o śmierć.
Mówiłem wam, że to naderwany mięsień i tak właśnie mnie zdiagnozowano. Myśleliśmy, że to był taki dziwny wypadek w ogrodzie
- wspomina Brian May.
Po kolejnych badaniach okazało się jednak, że stan aktora był znacznie poważniejszy, niż początkowo mogło się wydawać.
Byłem w szoku, myślałem, że jestem zdrowym facetem. Wszyscy mówią, że mam świetne ciśnienie krwi i utrzymuję dobrą formę, jeżdżę na rowerze, pilnuję dobrej diety.
W trakcie całej sagi o bólu tyłka miałem mały zawał serca. Mówię "mały", bo nie odczuwałem tego jakoś strasznie. To było około 40 minut bólu w klatce piersiowej. To opisywane uczucie drętwienia w ramionach i pocenie się. Słyszałeś różne rzeczy i myślisz; "to jest atak serca".
Mój wspaniały lekarz zawiózł mnie do szpitala i miałem zrobione prześwietlenie
- wspomina dalej gitarzysta Queen. Podczas badania angiografem okazało się, że Brian May ma zatory oraz uszkodzone trzy tętnice.
Muzyk przyznał, że prawdopodobnie był "bardzo bliski śmierci". Na szczęście wygląda na to, że jego stan szybko się poprawia.
W każdym razie, nie umarłem. Wyszedłem z tego
- podsumowuje Brian May.