Jak wszyscy poprzedni premierzy Wielkiej Brytanii, Boris Johnson regularnie spotyka się z królową Elżbietą II na cotygodniowej audiencji, podczas których omawia z nią najważniejsze kwestie związane z sytuacją w kraju. Od tygodni ich rozmowy zapewne dominował jeden temat - koronawirusa. Gdy pierwsza zachorowania zaczęły pojawiać się we Włoszech, było jasnym, że to tylko kwestia czasu, aż choroba rozprzestrzeni się w całej Europie.
W przeciwieństwie do innych krajów, Boris Johnson długo zwlekał w Wielkiej Brytanii z decyzją o wprowadzeniu ograniczeń w przemieszczaniu się i kwarantanny społeczeństwa. Za co był zresztą szeroko krytykowany - internautom i mediom nie podobał się pomysł uodparniania całego społeczeństwa na chorobę, którego skuteczność dotąd nie była potwierdzona.
Zamiast tego w Anglii masowo zaczęło przybywać chorych na koronawirusa. Teraz dołączył do nich sam Boris Johnson.
Boris Johnson ma koronawirusa
O swojej chorobie Boris Johnson poinformował 27 marca.
W ciągu ostatnich 24 godzin pojawiły się u mnie łagodne objawy i uzyskałem pozytywny wynik na obecność koronawirusa.
Jestem teraz w izolacji, ale nadal będę kierować reakcją rządu podczas wideokonferencji, gdy będziemy walczyć z tym wirusem.
- napisał Johnson na Instagramie.
Wśród Anglików natychmiast pojawiło się pytanie o to, czy premier mógł zarazić królową Elżbietę II. Szczęśliwie dla monarchini dwa dni wcześniej jej zwyczajowa konferencja z Borisem Johnsonem odbyła się przez telefon - królowa już wiele dni temu wyjechała z Londynu, by chronić swoje zdrowie. Relację z tele-konferencji mogliśmy zobaczyć na Instagramie rodziny królewskiej.
Jak jednak wcześniej ustalili lekarze, koronawirus może rozwijać się bez objawów nawet do 14 dni - to oznacza, że nie jest wykluczone, że Boris Johnson miał kontakt z królową Elżbietą II, nie wiedząc jeszcze o tym, że jest nosicielem Covid-19.
Przypomnijmy, że koronawirusa ma też książę Karol.