Kiedy Bartosz Żukowski nie gra w teatrze, zajmuje się działalnością charytatywną, działając na rzecz organizacji "Pogotowie dla zwierząt", która stara się nieść pomoc bezbronnym stworzeniom z całej Polski. Jedna z interwencji zakończyła się odebraniem Panu Krzysztofowi dwóch owiec z posesji w Wodzisławiu Śląskim. Adam Kania z fundacji "Polskie Veto" w rozmowie z "Super Expressem" powiedział, że zwierzęta zostały zabrane bezprawnie.
Rzekomo dla dobra zwierząt, podczas gdy owce były zdrowe i zadbane. O tym, że to pan Bartosz zabrał owce, zeznał sam założyciel "Pogotowia dla zwierząt". Ta organizacja już wtedy była w trakcie delegalizacji ze względu na liczne nieprawidłowości, oskarżenia o kradzież itd. - oznajmił Prezes Zarządu Fundacji "Polskie Veto", Adam Kania.
Na stronie fundacji możemy przeczytać, że Fundacja Polskie Veto uczestniczy w postępowaniu jako strona społeczna od samego początku postępowania, to jest od 26 kwietnia 2023 roku. Co więcej, odbyły się już cztery rozprawy, a świadkowie wezwani przez obronę zeznali, że Pan Krzysztof dbał o zwierzęta. Na rozprawie w charakterze oskarżyciela posiłkowego miał się stawić Bartosz Żukowski, czego - jak wynika ze słów Adama Kani - aktor nie uczynił - Nie może być tak, że ktoś zabiera zwierzęta, nie stawia się na przesłuchania i nie ponosi żadnej odpowiedzialności - powiedział prezes fundacji.
Bartosz Żukowski czuje się pokrzywdzowny
"Polskie Veto" nie przebierało w słowach określając "Pogotowie dla zwierząt" zorganizowaną grupą przestępczą.
Mamy podejrzenie działania w zorganizowanej grupy przestępczej pod pretekstem walki o dobrostan zwierząt. (...) Jest taki przepis, że gdy organizacje prozwierzęce zabierają zwierzęta, to mogą potem występować do miast o pieniądze na utrzymanie zwierząt. I ten przepis rodzi wiele patologii. Jest wiele organizacji, które dla zysku te zwierzęta zabierają - przekazał prezes fundacji "Polskie Veto" serwisowi "Super Express".
Aktor "Świata według Kiepskich" w rozmowie z "Plejadą" nawet nie chciał komentować tych słów, ale zapowiedział, że cała sprawa najprawdopodobniej będzie miała swój finał w sądzie.
To wszystko jest pomówienie, oszczerstwo i myślę, że ktoś pójdzie siedzieć za to, ponieważ to już jest niewyobrażalna skala. Trudno mi nawet mówić coś na ten temat - oznajmił.