Arlena Witt stała się mimo woli bohaterką afery z warszawskim ratuszem w tle. Dlaczego? Youtuberka podpisała kontrakt na promowanie stołecznej wody z kranu.
Łyk kranówki za 12 tysięcy zł!
Dziewczyna, która prowadzi swój kanał o języku angielskim, nagrała filmik, w którym wyjaśnia wymowę słowa Warsaw z amerykańskim i brytyjskim akcentem. Pod koniec 5,5-minutowego nagrania influencerka bierze łyk kranówki z kubka. I właśnie za ten jeden łyk dostała ponad 12 tysięcy złotych! Tak wynika z rejestru umów na promocję miasta, w którym kontrakt z Arleną Witt jest wyszczególniony.
W Warszawie influencer za łyk kranówki może dostać 12 300 zł. Tak przynajmniej wynika z rejestru umów na promocję miasta na kanale YT "Po Cudzemu". Czy to wynagrodzenie za jedno 5min. video? #StrefaRelaksu za milion dziwi coraz mniej. #Warszawa na bogato.
- napisał na Twitterze zastępca szefa publicystyki TVP Info, Daniel Liszkiewicz, i zamieścił zdjęcie rejestru:
Temat wynagrodzenia Arleny Witt "za łyk kranówki" budzi kontrowersje i jest wykorzystywany przez niektóre środowiska jako dowód na to, że prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski, nieracjonalnie wydaje miejskie pieniądze. Są jednak pewne aspekty, które zupełnie zmieniają spojrzenie na tę kwestię.
Arlena Witt komentuje "skandal"
Po pierwsze: 12 tysięcy złotych za promocję na kanale popularnego influencera to wcale nie jest zaskakująca kwota. Takie są po prostu stawki gwiazd internetu!
Po drugie: Arlena Witt sama płaci podatki w Warszawie, więc - jak wyjaśnia - może powiedzieć, że sama sobie zapłaciła tę kwotę. ;)
Po trzecie: youtuberka zwraca uwagę na bardzo ważny drobiazg... Jej filmik o Warszawie został opublikowany ZANIM Trzaskowski został prezydentem miasta! Wówczas stolicą rządziła Hanna Gronkiewicz-Waltz.
- mówi Witt na Insta Stories.
Chciałam się podzielić pewną reflekcją na temat tego "skandalu", którego jestem bohaterką, że nikt z tych osób, które o tym piszą, nie sprawdził bardzo prostego faktu... Bo pojawiają się głosy, że pan prezydent Trzaskowski marnuje pieniądze miasta i wydaje na takie rzeczy, jak ja... Nikt nie sprawdził daty publikacji tego filmu, bo wtedy prezydentem nie był pan Trzaskowski.