Ariana Grande dała z siebie wszystko podczas środowego koncertu w rodzinnym mieście Maca Millera - Pittsburghu. Wokalistka doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że będzie to dla niej bardzo trudny występ, jednak nie miała zamiaru się poddawać. Zamiast tego Ari przygotowała podobno specjalne puste krzesło na widowni, na którym mógłby zasiąść jej nieżyjący chłopak.
Emocje wzięły jednak górę podczas wykonywania piosenki Thank U, Next. Już na początku, gdy Ariana Grande miała zaśpiewać słowa: "Chciałabym móc powiedzieć Malcolmowi dziękuję, bo był aniołem", załamał jej się głos, a po policzkach popłynęły łzy.
Rodzina martwi się o Arianę Grande
Załamanie wokalistki na scenie bardzo mocno zmartwiło jej rodzinę. Nie jest bowiem tajemnicą, że Ariana Grande przez wiele miesięcy walczyła o stan psychiczny, który pozwoli jej w spokoju wrócić do muzyki i nie przeżywać od nowa tamtych trudnych emocji. Całkiem niedawno zresztą piosenkarka przyznała jednemu z fanów, że "w końcu może się tym cieszyć".
Czy koncert w Pittsburghu sprawił, że powróciły jej demony?
Oczywiście jej rodzina się martwi. Ariana ma tak wiele rzeczy na głowie i próbuje wszystkim tym zarządzać, jednocześnie zachowując pozory życia prywatnego. Ariana ma ostatnio mnóstwo lepszych i gorszych chwil i nikt nie wie, która wersja jej jest obecnie prawdziwa. Jest bardziej nieprzewidywalna niż kiedykolwiek
- zdradza informator serwisu Radar Online.
Mamy wielką nadzieję, że Ariana Grande jest obecnie otoczona bliskimi, którzy mogą jej poradzić sobie ze wszystkimi problemami i dodadzą jej sił...