Nie od dziś wiadomo, że Antoni Królikowski i Joanna Opozda nie mają najlepszych relacji. Nie dogadują się również co do kwestii swojego dziecka. Mały Vincent rzadko widuje ojca, większość czasu spędza ze swoją matką. W ostatnim czasie dużo było słychać o tym, że aktor znany z Miasta 44 czy Pętli nie płaci alimentów. Nie da się ukryć, że spory z Opozdą są nad wyraz publiczne. Często dzielą się swoimi problemami z dziennikarzami oraz internautami. Tym razem Antek Królikowski postanowił potwierdzić plotki, iż nie wywiązuje się ze swoich finansowych zobowiązań wobec dziecka. Wyjawił, że aby spłacić zaległości, musi sprzedać swój dom!
ZOBACZ TAKŻE: Antkowi Królikowskiemu grozi więzienie. Do sądu wpłynął akt oskarżenia
Antoni Królikowski - alimenty
Antoni Królikowski nie sprawuje opieki nad swoim dzieckiem, wobec czego jest zobowiązany do płacenia alimentów na rzecz małego Vincenta. Niestety, jak zdradził w wywiadzie dla Super Expressu, ich wysokość przewyższa jego możliwości finansowe. Ze względu na to aktor jest zmuszony, aby sprzedać swój dom!
ZOBACZ TAKŻE: Joanna Opozda z tajemniczym mężczyzną. Wieczór upłynął im romantycznie
Kwestie alimentacyjne są w trakcie regulowania. W zeszłym roku zabezpieczenie przekroczyło dwukrotnie mój dochód, nie mówiąc o innych moich zobowiązaniach. Nie uchylam się od płacenia, lecz kwota 10 tys. zł alimentów miesięcznie przekracza moje obecne możliwości - wyznał Królikowski w rozmowie z Super Expressem.
Jestem w trakcie sprzedaży mojego domu, dzięki której ureguluję zaległe alimenty i część przyszłych należności z góry - łącznie kwotę ok. 100 tys. zł od razu na rachunek Asi. Dodatkowo wpłacę na depozyt sądowy odpowiednie zabezpieczenie przyszłych płatności za 6 miesięcy. Mam nadzieję, że to również złagodzi konflikt i umożliwi mi spotkania z synem w normalnych warunkach - dodał.
Antoni Królikowski - kontakt z synem
Antoni Królikowski przyznał, że rzeczywiście nie ma kontaktu z synem. Według jego słów, jest to spowodowane faktem, iż nie chce, aby jego dziecko było świadkiem kłótni pomiędzy rodzicami. Marzy o tym, aby w najbliższej przyszłości poprawić tę relacje.
Vincent od początku był dla mnie ważny, odwiedzałem go zawsze w miarę możliwości, jednak spotkania przebiegały w bardzo nerwowej i emocjonalnej atmosferze. Nie chcę żeby mały był świadkiem zajadłych kłótni, czy słuchał wrzasków, oskarżeń czy przekleństw skierowanych wobec mojej rodziny. Więcej na ten temat nie chcę już mówić. Walczę o spotkania z nim poza mieszkaniem Joanny, tak abyśmy mogli w spokoju i komfortowych dla dziecka warunkach budować tę relację. Wiem, że straconego czasu nic nie wróci, ale wierzę, że jeszcze wiele przed nami - podsumował mężczyzna.